PYF!

Nieładnie, nieładnie... zaraz Erynie zjedzą cię żywcem!smierdzacy_lamusie.ogg

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział IV

-Spakowałaś wszystko? Naprawdę wszystko? I dodatkowy nóż, kanapki, prezent od Demeter, kwiatek szczęścia i tal...
-Katie, daj mi spokój! Nie jadę na wycieczkę, tylko na misję z powodu zaginięcia mojej kochanej przyjaciółki a twoje gadanie nie należy do spraw potrzebnych! - wydarłam się na Katie, która chyba już dziewiąty raz przeszukiwała mój plecak, czy mam w nim absolutnie wszystko. Okazało się, że wraz z wyjazdem na misję w domku Demeter istnieje bardzo wiele zwyczajów z tym związych. Kiedy zapytałam się Katie, dlaczego nie było tak przy moim pierwszym dojazdem na misję, odpowiedziała, że było inaczej ponieważ tamtą misję prowadziłam, a w tej jestem uczestnikiem, i dlatego mam zabrać ze sobą jakiś patyk niby pobłogosławiony przez Demeter, szczęśliwy kwiatuszek, wisiorek w kształcie róży itd.
Nim wypowiedziałam te słowa zaczęłam żałować. Byałm strasznie zdenerwowana. Bałam się o Rachel i w ogóle o wszystkich. Ta cała przepowiednia też mnie nieźle nastraszyła. Całą noc nie spałam i zastanawiałam się, kto zginie a kto zdradzi. O i w dodatku moimi towarzyszami byli Luke i Anabel.
-Przepraszam, ja... nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Naprawdę, nie wiem, co się... - zaczęłam, ale Katie mi przerwała.
-Wiem, wszyscy martwimy się o Rachel. I o was. Ale także w was wierzymy i w to, że uratujecie Rachel i wszyscy wrócicie cali i zdrowi. A przepowiednia... niech sobie tam będzie ale ja wierzę, że wszyscy wrócicie. - po swojej krótkiej przemowie rzuciła na łóżko „szczęśliwy” talizman jakiegoś chłopczyka na słoniu którego nie zdążyła mi jeszcze wpakować do plecaka, i przytuliła mnie.
-Dzięki.

No a godzinę później, po następnych pozegnaniach, tym razem z Chejronem, siedziałam w taksówce ściśnięta pomiędzy Nico a Anabel. Tak jak na mojej pierwszej misji, mieliśmy pojechać na Olimp i spytać się o pomoc bogów. Ktokolwiek by nie porwał Rachel, był silny i niewiadomo co mógł zrobić. Może to jakiś mityczny potwór, którego znają bogowie i mogą zrobić jakieś bum bum, poleci błysk i Rachel z nami, cała i zdrowa.
Byłoby fajnie.
Jechaliśmy w milczeniu. Annabeth, siedząca z przodu, czyściła palcami swój sztylet i oglądała go ze wszystkich stron, jakby chciała sprawdzić, czy nie ma na nim nawet odrobiny kurzu... czy krwi. Percy, siedzący tuż obok niej, przyglądał się temu, co robiła, ale myślami był gdzieś indziej. Nico wpatrywał się w plecy Argusa tak długo, aż kilka z jego par oczu na karku zaczęło na niego groźnie patrzeć. Anabel siedziała z głową zawieszoną w dół, jak szmaciana laleczka, i drapała paznokciami kolana. Uświadomiłam sobie, że wciąż nie wiem, kto jest jej rodzicem. Pewnie ktoś stra...
Auć.
Szmaciana laleczka.
Na dźwięk tych dwóch głupich słów mignęło mi przed oczami jakieś wspomnienie. Dziewczyna o rudo-czarnych włosach, która mówiła, że mi pomoże, bo jestem komuś potrzebna. Od tego zabolała mnie głowa. Co to za cholerne, głupie wspomnienie, którego nawet nie pamiętam?

Kiedy wysiedliśmy z taksówki przed Empire State Building, dopadł mnie jakiś dziwny strach. Ostatnie moje spotkanie z bogami skończyło się mocnym rąbnięciem w głowę i jakąś dziwną, bolesną chorobą przez którą przez kilka tygodni leżałam jak sparaliżowana w łóżku. Kiedy wszyscy ruszyli w stronę budynku, ja odruchowo się cofnęłam. Nico podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.
-Hej, co jest?
Przypomniało mi się, jak porwała go ta wielka ośmiornica i jak się wściekłam na Zeusa, że nie chciał go uratować. A potem ta tajemnicza choroba... Znowu przed oczami mignęła mi na sekundę rudo-czarna dziewczyna. Kim była?
W tym momencie naszą nieobecność zauważyła Annabeth.
-Hej! Idziecie?
Popatrzyłam na nią i otrząsnęłam się z otępienia. Zeus nic mi nie zrobi, prawda? A jakby co mam przyjaciół, którzy mnie obronią.
-W porządku – odpowiedziałam na pytanie Nico, po czym dogoniliśmy resztę i weszliśmy do budynku.
W środku siedział portier. Miał zmierzchwione włosy i lekko podkrążone oczy, jakby dopiero się obudził, popijał czarną kawę i czytał Harry'ego Pottera. Chyba czwartą część, ale nie byłam pewna. Nie znam się na tym. Miał nogi na biurku, ale gdy wszedliśmy natychmiast je zdjął i poprawił lekko fryzurę, po czym zwrócił się do nas z lekko wymuszonym uśmiechem: „W czym mogę pomóc?” ale brzmiało to raczej jak „Co jest tak ważne, że przeszkodziliście mi w czytaniu?”.
-Piętro 6000. - wyjaśnił pokrótce Percy.
Portier obdarzył go zdziwionym spojrzeniem i uniósł lekko brwi do góry.
-Ależ kochany, mały, słodki dzieciaczku. - powiedział do niego, chociaż brzmiało to jak obelga. - Nie ma tu akiego piętra. Coś ci się chyba pomyliło? - ale po swojej wypowiedzi zaśmiał się nerwowo.
-Nie chce mi się wygłupiać, stary, więc po prostu nas wpuść. Syn Posejdona, Hadesa, Hermesa... Nie udawaj, żenie rozumiesz tylko nas wpuszczaj. - powiedział Luke, który najwyraźniej tracił cierpliwość.
Portier lustrował każdego z nas po kolei wzrokiem. W końcu westchnął, wyjął z biurka złotą kartę i podał ją Percy'emu.
-Macie. W windzie nie może być nikogo oprócz was. No już, spadajcie – i z powrotem założył nog nabiurko, upił łyk kawy i powrócił do czytania.

W windzie była jakaś pani. Na nasz widok uśmiechnęła się serdecznie w stronę Nica i poklepała mnie po ramieniu, po czym wyszła. Wsiedliśmy więc do windy i pojechaliśmy prosto na spotkanie bogów.

KONKURS

Wyniki głosowania są trochę spóźnione, ale trzy wycieczki w jednym tygodniu chyba mnie troszkę usprawiedliwiają, co nie?
Tak więc, najwięcej głosów zdobył konkurs na napisanie opowiadania, więc taki też konkurs ogłaszam na blogu. Nie dają wam jednak wolnej ręki, a trochę zasad trzeba ustalić.
Z powodu, że wyniki głosowania zostały ogłoszone tydzień później, tak i cały konkurs zostaje przesunięty o tydzień.

Zasady konkursu

  • Konkurs polega na napisaniu opowiadania na temat, który jest napisany poniżej. Prace nie na temat będą automatycznie skreślane.
  • Zwycięzca zostanie wybrany przeze mnie, a będę go wybierać mając na uwadze: poprawną ortografię, ciekawy i oryginalny pomysł i estetykę.
  • Konkurs polega na napisu opowiadania na temat:
a) Grupa I
Dalszych przygód Lii i innych bohaterów opisanych w moim opowiadaniu ("dalszych" może znaczyć zarówno następny, V rozdział jak i wydarzenia kilka/kilkanaście lat później)
b) Grupa II
Opowiadanie dowolne, jednak w jakiś sposób złączone z moim opowiadaniem, mniej lub więcej. Np. może być to opowiadanie, które dzieje się w czasach, w którym dzieje się moja historia, ale główny bohater jest inny itd.


  • Zgłoszenia proszę wysyłać na email lewa2222@gmail.com. W zgłoszeniu proszę uwzględnić:
a) nick/imię
b) link i tytuł do swojego bloga (jeśli go masz)
c) na który temat piszesz opowiadanie (wzór: opowiadanie, Grupa II)


  • Zgłoszenia można wysyłać do 4 grudnia, godziny 23:59. Ewentualnie, do 5 grudnia do godziny 15:00, jednak wolałabym, żeby wszystkie zostały wysłane w terminie do tego 4 grudnia. Wyniki ukażą się 6 grudnia.
  • Jeśli w obu grupach będzie dużo osób, wybranych zostaną dwójka zwycięzców, jeden z jednej grupy drugi z drugiej, jeśli natomiast w obu grupach będzie mało osób, albo w pierwszej dużo a w drugiej np. tylko dwie, wybrany zostanie jeden zwycięzca z obu grup.
[AKTUALIZACJA]
  • Praca ma mieć długość nie mniej niż 15 linijek, co do maksymalnej długości niema ograniczeń. Ale pamiętaj: im praca dłuższa, tym większe szanse na wygraną.

Wygrana praca oczywiście ukarze się na blogu. Zwycięzca dostanie też dyplom i będzie miał zapewnioną reklamę na moim blogu i poza nim. Oprócz tego będzie również inna nagroda-niespodzianka, którą ujawnię w najbliższym czasie.

Ponieważ konkurs przeciągnął się o tydzień, to w moje urodziny, 30 listopada ukaże się One Shot. Na jaki temat, zobaczycie, ale wiedzcie, że prace nad nim już trwają.

W sprawie jakichkolwiek pytań, piszcie pod tym postem w komentarzu, a postaram się jak najszybciej odpowiedzieć. Mam nadzieję, że zgłosi się dużo osób :)

Tak więc życzę wam powodzenia i zachęcam do brania udziału w konkursie.

Tudlodera

wtorek, 11 listopada 2014

Pewna sprawa [WAŻNE]

Heej :)
Rozdział jest w trakcie pisania, i gdzieś w przyszłym tygodniu (lub pod koniec tego) powinien być.

Ale mam do was pewną sprawę.
Otóż 30 listopada mam urodziny i chciałabym też to jakoś uczcić na blogu. Postanowiłam więc zrobić konkurs. ALE, nie jestem dokładnie pewna, do jakiego konkursu byście chętnie dołączyli, więc postanowiłam zapytać się was o radę.
Dołączylibyście do:
Konkursu na najlepszy obrazek/nagłówek/szablon itd.,
czy Konkursu na najlepsze opowiadanie
?

Głosujcie tu w komentarzach lub w ankiecie, która zaraz się pojawi.

Tudlodera

sobota, 4 października 2014

Rozdział III - Misja: na ratunek Wyroczni!

W poprzednim poście gadałam, że rozdział w przyszłym tygodniu, no ale... jakoś tak mnie pchnęło xD. No i oto rozdział! Zapraszam do czytania i komentowania!

Już kilkanaście razy miałam okazje się przekonać, jak denne potrafi być życie herosa.
Kiedy tylko się obudziłam zobaczyłam nad sobą twarz przerażona twarz Katie. Ciekawe, co się znów stało, bracia Hood spryskali domek sosem pomidorowym?
-Rachel zniknęła. - powiedziała. Natychmiastowo wyskoczyłam z domku i poszłam się przebrać. Oprócz mnie i Katie nikogo nie było w domku, a kiedy wyszliśmy na dwór zobaczyliśmy tłum ludzi pod Wielkim Domem. Pobiegłyśmy w tamtą stronę. Wszyscy Obozowicze otoczyli Chejrona, który trzymał coś w dłoni – niewielką karteczkę.
-Chejronie! - krzyknęłam. - Co się stało z Rachel? O co tu chodzi?
Centaur spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Dziś w nocy, przed granicą Obozu dopadł ją jakiś straszliwy potwór. Słyszeliśmy przerażające krzyki, które się oddalały. Potwór ją gdzieś porwał.
Zacisnęłam ręce. Po co głupia opuszczała Obóz? Nic by się jej nie stało...
-Co to? - wskazałam na kartkę w ręku Chejrona.
-Możliwe, że jednak wróciła do Obozu i jeszcze raz wyszła, a wtedy dopadł ją ten potwór, bo zostawiła wiadomość.
Wyrwałam Chejronowi karteczkę i ze strachem odczytałam jej zawartość:

Wczoraj przemówiłam:

Zaginiona Wyrocznia ukaże swą ostatnią przepowiednię
gdy słońce ponad ciemne okrycie wzejdzie.
Sześcioro herosów na misję wyruszy,
lecz skład ich po powrocie się skruszy.
Jeden z nich zdradzi, jeden zginie
a jeszcze jeden z miłością się minie.
Pod przywództwem sowy drogę odnajdą
lecz tego, po co wyruszyli, nie odnajdą.

Czuję, że on jest gdzieś blisko i na mnie czyha... Uważajcie!”

-Ale o co tu chodzi? - zapytałam, wpatrując się w kartkę, jakby dzięki temu miała zmienić treść.
-Pewne jest jedno. - powiedział Chejron. - Wyrocznia zaginęła, a my mamy przepowiednię. Trzeba wyruszyć na misję.

Półgodziny później nerwowo odbijałam na paletce piłkę pingpongową, kiedy Chejron zwoływał grupowych domków. Uparłam się, że chcę na nim być, a Chejronowi najwyraźniej było przykro i pozwolił mi zostać.
Kiedy centaur pokrótce wyjaśnił całą sprawę, zerwałam się z miejsca i wykrzyknęłam:
-Musimy po nią iść!
Katie i Percy musieli siłą ciągnąć mnie, żebym usiadła.
-Jak już powiedziała nam Lia – zgromił mnie spojrzeniem Chejron – jasne jest, że musimy udać się na misję. Według przepowiedni na misję powinni się wybrać sześcioro herosów. Wybrane osoby wyruszą jutro o świcie.
-Dopiero jutro?! - wykrzyknęłam.
-Uspokój się. - szepnęła mi na ucho Katie, więc naburmuszona i zdenerwowana skrzyżowałam ramiona i siedziałam jak na szpilkach.
-Czy zgłaszają się jacyś ochotnicy na tę misję?
-Ja! - krzyknęłam, znowu wystrzeliwując do góry, aż Percy dał mi mocnego kuksańca w żebro i dopiero usiadłam.
-Pewna jesteś? - powiedziała Silena, patrząc na mnie spode łba. - Jeśli dobrze zrozumiałam przepowiednię, to na misję wyruszy szóstka herosów, a wróci trójka. Chcesz iść na pewną śmierć? Ja bym nie ryzykowała.
-Więc mam siedzieć i czekać aż ktoś zabije moją przyjaciółkę?! - wydarłam się.
-Spokój! - krzyknął Chejron. - Uspokójcie się. Sileno, jeśli Lia dobrze przemyślała swoją decyzję i dobrowolnie się zgłasza – centaur popatrzył na mnie, a ja energicznie pokiwałam głową - to mam obowiązek ją puścić. Mamy jeszcze jakichś ochotników?
Zuważyłam, że siędzący obok mnie Percy zaczął się wiercić.
-Ehm... - zaczął cicho, po czym odkaszlnął i mówił dalej: - Jeśli już mówimy o czekaniu, aż ktoś zabije Rachel, to ona jest także moją przyjaciółką i też chcę iść na misję.
-Świetnie! - wykrzyknęła Annabeth, podnosząc ręce do góry. - W takim razie ja też chcę iść.
Percy spojrzał na Annabeth, która siedziała po jego drugiej stronie.
-Annabeth, z tej misji nie wróci prawdopodobnie dwójka lub trójka herosów, a ja nie pozwolę, żebyś była jedną z nich.
-A ja nie pozwolę, żebyś ty był jednym z nich. - powiedziała Ann, łapiąc syna Posejdona za rękę. - Trzymamy się razem, tak?
Percy pokiwał głową i się uśmiechnął.
-Ja też pójdę. - usłyszałam Nico, który siedział po drugiej stronie stołu. Kiedy na niego spojrzałam, lekko się do mnie uśmiechnął.
-Mamy jeszcze jakichś ochotników? - spytał Chejron, ale tym razem odpowiedziała mu cisza.
-Ja... - zaczęła Katie – ja nie chcę nikogo straszyć, ale w przepowiedni jest, że poprowadzi was sowa, a więc... no... - i spojrzenia wszystkich spoczęły na Annabeth. Córka Ateny wydawała się być trochę niepewna, ale wstała i powiedziała głośno:
-Ja, Annabeth Chase, poprowadzę misję w celu odnalezienia Wyroczni.
Chejron patrzył na nią niespokojnym wzrokiem. W końcu był dla niej jak drugi ojciec, a mało który ojciec chciałby posyłać swoją córkę na niebezpieczną wyprawę.
-Wciąż brakuje nam dwójki osób. - przypomniałam szeptem, ale i tak wszyscy mnie usłyszeli.
-Może poszukamy innych osób wśród innych Obozowiczów, nie tylko grupowych?
Chejron pokiwał głową i wszyscy podążyliśmy za wychodzącym cenaurem. Najwyraźniej wszyscy postanowili „przypadkowo” usiąść w pobliżu narady grupowych, a jeśli ktoś coś usłyszał, to przypadkowo. Taaa...
Chejron wyjaśnił całą sprawę i to, że potrzebujemy jeszcze dwójki towarzyszy. Widocznie żaden z pozostałych Obozowiczów nie był silnie związany z Rachel, a wszyscy nie byli zachwyceni świadomością, że być może zginie na misji, tak więc ochotników było mało Jedyną osobą, która mnie zadziwia, była pewna dziewczyna. Podniosła rękę i przepchnęła się przez tłum.
-Ja chcę iść!
Na moje oko mogła mieć z piętnaście lat. Może szesnaście. Miała falowane, złote włosy, i oczy w kolorze niebieskim, intensywnym i mocnym niebieskim.
-Anabel, jesteś pewna? Jesteś w Obozie od niedawna i...
-Chcę iść! - wykrzyknęła dziewczyna, która najwidoczniej nosiła imię Anabel. Uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem, kto jest jej rodzicem. Muszę się o to spytać kogoś z pozostałych, później.
-Jest jeszcze jakiś ochotnik czy ja mam wybrać... - nie dokończył Chejron, ponieważ gdzieś w tłumie zauważyliśmy podniesioną w górę rękę. Zauważyłam, że Annabeth lekko zbladła.
-Luke. - powiedział Chejron, a mnie po prostu wmurowało w ziemie.
Luke, na kulach, podszedł do nas.
-Wiem, że mam pewien problem. - wskazał ruchem głowy na swoje kule. - Ale jeszcze kilka dni i obejdę się bez nich. Czuję się dobrze. I poza tym... chce znów działać. Mam dość siedzenia w obozie. Chcę jakoś udowodnić, że nie jestem zdrajcą, że pomogę odzyskać Rachel. - mówił do Chejrona, ale ja go słyszałam. Podobnie jak Nico, bo złapał mnie za rękę a drugą ręką wskazał na syna Hermesa.
Po chwili wahania Chejron kiwnął głową. Mieliśmy już pełen skład, ale obecność Anabel i Luke'a nie napawała mnie optymizmem. No i, sądząc po wersach przepowiedni, przynajmniej jedna osoba umrze, a jedna nas zdradzi.

A zapowiadały się fajne, bezproblemowe wakacje.

Trolololo

Cześć. Przepraszam wszystkich za to, że nie ma rozdziału, ale nie martwcie się, rozdział się pisze. W następnym tygodniu powinien być. A w międzyczasie, zastanawiam się nad konkursem na blogu, co myślicie o tym pomyśle?
No i dodałam jeszcze ankietę, w której możecie głosować na ulubioną postać z opowiadania.

Tudzia

piątek, 5 września 2014

Rozdział II - Niespodzianka od strony Percy'ego i Annabeth i romantyczny wieczór z Nico

Taka.. niespodzianka xD. Ale za to po TYM POSTEM musi być 6 KOMENTARZY, żeby był następny rozdział. Buhahahaha, zła ja.

Następnego dnia nie zastałam Rachel w swoim namiocie, a wszystkie ranne ptaszki uznawały, że bladym świtem przekroczyła granice Obozu i gdzieś wyjechała, z kolei Chejron powiedział, że otrzymała od niego pozwolenie na jednodniowie opuszczenie granic Obozu, także nie miałam szans z nią porozmawiać.
Tego samego dnia przyjechali Percy i Annabeth. Oczywiście musiałam cały dzień przegadać z Ann, ale pod wieczór przyszedł Percy i razem z Ann wymienili tajemnicze spojrzenia po czym wyszli.
Po ognisku Chejron zwołał wszystkich przed amfiteatr, i mogę się założyć, że miał taki sam tajemniczy wyraz twarzy jak Percy i Ann. Wszyscy czekali w napięciu, aż kurtyna się rozsunęła. Na środku stał Percy, a nieco dalej od niego Annabeth. Co oni kombinują?
-Uwaga, uwaga. Przyjaciele, panie i panowie, Clarisse – zaczął Percy, na co wszyscy wybuchnęliśmy wielkim śmiechem a wzrok Clarisse zamienił się w śmiercionośną broń. - Ja... ja i Annabeth chcielibyśmy wam coś ogłosić.
Annabeth podeszła do Percy'ego, zaczęli coś między sobą szeptać i w końcu Ann przejęła mikrofon.
-Otóż... no... ja... ja i Percy... my... to trochę trudne do powiedzenia... ale... ja... my... ja i Percy... postanowiliśmy... my...
I tu zniecierpliwiony Percy wepchnął się do mikrofonu i wykrzyczał najbardziej niespodziewane dwa słowa, jakie mogłyby mi przyjść do głowy:
-Pobieramy się!
Nastała grobowa cisza. Nawet konie w stajni przestały rżeć a ptaki śpiewać. Wpatrywaliśmy się w Ann, która właśnie dała Percy'emu kuksańca i przyswajaliśmy do siebie te informacje.
-ALE SUPER!! - krzyknął Connor Hood i wszyscy zaczęli wiwatować i klaskać. Ptaki zaczęły śpiewać radosną melodię. Ze stajni wyleciał Mroczny, wleciał na scenę i zarżał. Nie potrzebowałam rozumieć koni, żeby wiedzieć, że znaczyło to Gratulacje, szefie!.
Jeśli ktokolwiek nas obserwował, mógł uznać nas za grupę kompletnie pijanych imprezowiczów. Wdrapywaliśmy się na scenę, przytulaliśmy... narzeczoną parę... jak trudno mi się przyzwyczaić do tej myśli..., gratulowaliśmy i robiliśmy te mnóstwo rzeczy, które robi się, kiedy się dowiaduje, że ktoś się pobiera. Annabeth dodała parę istotnych rzeczy, na przykład, że slub odbędzie się na przyszły rok na wiosnę i z pewnością zaproszą wszystkich przyjaciół i kolegów.
Chyba się nie spodziewacie, że po czymś takim mogłabym zasnąć. Praktycznie całą noc przegadałam z Harper i innymi dziewczynami z domku Demeter.
Następnego dnia, tuż po śniadaniu odbyłam rozmowę z Ann. Musiała mi obiecać, że da mi pomóc wybierać suknię ślubną i robić ogólne przygotowania, ja jej z kolei obiecałam, że, jako córka Demeter, wybiorę na uroczystość najpiękniejsze kwiaty i dopilnuję, żeby nie zwiędły ani nie ochlapły.
Kiedy spacerowałyśmy obok jeziorka, nagle zaczepił nas pewien chłopak. Był blondynem, z domu Hermesa i wyglądał na ponad dwudziestkę. Już kilka razy go widziałam, jednak teraz miał na prawej nodze bandaż i chodził o kulach. Na jego widok Annabeth lekko się zarumieniła i zmieszała.
-Annabeth – powiedział i uśmiechnął się do niej. - Nie przyszedłem wczoraj na ognisko... no, mam powody – popatrzył na swoją nogę w gipsie. - ale wieści dotarły i do mnie. Gratulacje, Annabeth! - powiedział i powiększył swój uśmiech.
-D-dzięki Luke. - odparła Ann. Jej wyraz twarzy wskazywał... czy ja wiem... na zmieszanie, wstyd?
Ale chwileczkę. „Dzięki LUKE”?! To ten sam Luke który pozwolił Kronosowi przejąć swoje ciało, ale pod koniec życia ugodził sam siebie w swoje piętno Achillesa, czym samym zniszczył Kronosa i zabił siebie, trafił do Elizjum a potem dzięki niezwykłej hojności Hadesa został wskrzeszony? Nie, to na pewno jakiś inny Luke. Co nie? Mam rację, nie?
Luke spojrzał tym razem na mnie.
-Ty jesteś Lia Jones? Słyszałem o tobie. - wow, jestem sławna na Obozie. - Kręcisz z synem Hadesa?
-Eee... ja, no... - no co, zabrakło mi słów. Hej, znany jedynie z widzenia facet wspomina o moim życiu prywatnym!
Luke po raz kolejny się uśmiechnął.
-Widzimy się na obiedzie. - pomachał nam na „Do widzenia” i odszedł, utykając z powodu nogi.
-Co się przed chwilą wydarzyło? - zapytałam Ann patrząc ciągle na znikającą w hermesowskim domku sylwetkę Luke'a.
-To Luke. Tamten... no wiesz... - aha, czyli moje przypuszczenia okazały się trafne. Brawo, Lia, jesteś geniuszem!
-Nieważne. Lia, strasznie cię przepraszam, ale mam coś jeszcze do załatwienia z Chejronem a późnij z Sileną, no i... - zaczęła się tłumaczyć Ann, ale ja j jej przerwałam.
-Pewnie, biegnij! - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i pobiegła w stronę Wielkiego Domu.

Nie miałam ochoty iść na ognisko, więc zostałam w domku Demeter. Wydawał się dziwnie pusty bez prawie tuzina innych dzieci. Myślałam, że się nie przyzwyczaję do zielonego domku Demeter, ale w końcu tak się stało. Zdążyłam się przyzwyczaić do latających szafek nocnych, zimnego spojrzenia Demeter z obrazu nad moim łóżkiem, jakby sprawdzała, czy śnię o czymś przyzwoitym, połowy domku zastawionej roślinami i Katie narzekającej na braci Hood. Po prostu to był mój dom i nawet w domku kupionym przez Demeter nie czułam się tak swobodnie jak na Obozie.
Ktoś zapukał do drzwi domku. Szybko pobiegłam otworzyć drzwi. Za nimi stał Nico z tajemniczą miną. Ech, wszyscy mają jakieś tajemnicze plany... Nie zdążyłam się go zapytać, o co chodzi, bo mnie uprzedził:
-Zrobisz coś dla mnie? To super.
-Ale ja...
-Po prostu chodź za mną, zamknij oczy i ich nie otwieraj.
-Jak mam iść za tobą mając zamknięte oczy? To przecież...
-Będę się prowadził. No chodź.
Z westchnieniem wyszłam z domku, zamknęłam drzwi i zgodnie z poleceniem Nico zamknęłam oczy i dałam się prowadzić.
-Długo jeszcze? Dziwnie się czuję, jak mam zamknięte oczy...
-Już blisko.
-Blisko czego?
Nie odpowiedział mi. Pff.
W końcu usłyszałam upragnione „Możesz już otworzyć oczy!” i z ulgą to zrobiłam.
Przede mną był wprost cudowny widok. Znajdowaliśmy się pod drzewem, które było bardzo wielkie i miało niesamowicie długie gałęzie, które wyginały się w połowie tworząc w pewnym rodzaju ścianę między pniem a resztą świata, było tam jednak tyle miejsca, że mogłam wprowadzić tam co najmniej połowę mojego domku a zostałoby jeszcze odrobinkę miejsca. Przy pniu ktoś (czytać Nico) rozłożył kocyk a na nim soczyste owoce i wodę.
-Nico... Ty to zrobiłeś?... Dla mnie?
Nico trochę się zarumienił i pokiwał głową.
-Kocham cię! - wykrzyknęłam i pocałowałam go w policzek. Chłopak spojrzał na mnie jak pies na pana, który właśnie daje mu kilka misek pyszniutkich kości. Zaśmiałam się na to porównanie.
Ja i Nico usiedliśmy na kocyku. Wzięłam w rękę jabłko i ostrożnie ugryzłam kawałek. Było pyszne, jakby zerwane z ogrodu na samym Olimpie.
-Co myślisz o tych zaręczynach Percy'ego i Ann? - zapytałam w pewnym momencie. Nico wzruszył ramionami.
-To dobrze, że się kochają, co nie?
-Nie uważasz, że są za młodzi?
Syn Hadesa roześmiał się.
-Mówisz, jakbyś była taką starą ciotką.
-No wiesz co, obrażam się na ciebie – powiedziałam i odwróciłam się do Nico plecami.
-Hej, nie chciałem cię obrazić. Lia, no weź. Odwróć się do mnie. Prooooooszę, prloooooszę, prooooszę.
-Musisz mnie błagać na kolanach. - odezwałam się obrażonym tonem.
-Okej. - pokiwał głową Nico i padł na kolana.
-Wstawaj, głuptasie, żartowałam! - zachichotałam i sama podniosłam go z klęczek.
Po kilku minutach ciszy spowodowanej obżeraniem się rajskimi owocami odezwał się Nico:
-Widziałaś się ostatnio z Biancą?
-Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Od czasu pożegnania na Wzgórzu Herosów w ogóle jej nie widziałam. - A ty?
Syn Hadesa pokiwał głową.
-Byłem u niej kilka tygodni temu. Wtedy mówiła, że za jakiś tydzień dojdzie do Łowczyń, więc pewnie już wstąpiła w ich szeregi.
W ciszy obracałam jabłko, po czym odezwałam się:
-Wiesz... jak tak patrzę na Biancę, Luke'a, Silenę i tych wszystkich to mam takie wrażenie... że śmierć wcale nie musi oznaczać końca. Przecież oni wrócili do żywych, i teraz są szczęśliwsi niż przed tamtą śmiercią. Bo tylko na nich spójrz – Bianca spełnia swoje marzenia u boku Łowczyń, Luke nareszcie żyje jak prawdziwy heros, Silena i Charles mogą być razem, za życia, mieć... wspólną przyszłość.
Nico dziwacznie się na mnie spojrzał.
-Co?
-Nic, po prostu jesteś jedyną znaną mi osobą, poza Sileną, która mówi na Beckendorfa po imieniu. - roześmiał się. - A tak na serio, to w tym co mówisz, jest sporo prawdy.
-Po prostu jestem mądra.
-Chcesz powiedzieć, że ja nie jestem mądry?
Długo jeszcze siedzieliśmy i rozmawialiśmy, a gdy Nico odprowadził mnie do domku Demeter wszyscy już spali, więc poszłam w ich ślady. Miałam doskonały humor, byłam odprężona i rozweselona.

Nie wiedziałam jednak, że był to ostatni dzień, kiedy mogłam się cieszyć w taki sposób.

czwartek, 4 września 2014

Tudloderanators?

Dzisiaj dostałam maila od czytelniczki tego bloga, w którym wspomniała, że jest "Tudloderanator". Pytam z ciekawości: czy jest tu jeszcze ktoś, kto jest "Tudloderanators"? Jeśli tak, to znaczyło by, że dobrze piszę i podoba wam się moja praca, a ci, co prowadzą blogi, na pewno wiedzą, jak fajnie jest się tak czuć.
 

sobota, 30 sierpnia 2014

Szanaż xD

Byłam na wakacjach, więc przepraszam za nieobecność. Ale mam dla was szantaż xD. 5 komentarzy pod tamtym roozdziałem = nowy rozdział (z momentem Nicolii!).

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział I - Powrót do Obozu Herosów

Cześć :) Przepraszam, że nie dodałam wczoraj ale nie miałam dostępu do komputera, tak więc, proszę, o to pierwszy rozdział nowej historii, drugiego możecie spodziewać się w poniedziałek.

Cześć! To znowu ja, Lia. Minął rok od czasu pokonania Chaosa na Wzgórzu Herosów. Teraz mam już 17 lat.
Jest czerwiec, już zaczęły się wakacje. W prezencie na 17 urodziny, które były w marcu, dostałam od Demeter (tak, od Demeter)... dom. Tak, na serio – dom. Mały, piętrowy domeczek na Manhattanie. Składa się z dwóch sypialni, kuchni, salonu, łazienki i coś w rodzaju graciarni gdzie lądują wszystkie rzeczy które nie są mi potrzebne ale szkoda mi ich wyrzucić. Dostałam też telewizor i nową komórkę. Normalnie jakbym miała bogatą mamę!
Aż do czasu dostania domu mieszkałam w Obozie Herosów. Po tym, jak pożegnałam Biancę na Wzgórzu Herosów, zgodziłam się zostać dziewczyną Nico.
Percy i Annabeth, którzy mieli już po 19 lat rozpoczęli studia. I ciągle byli razem. Harper mieszkała w Obozie, ale zastanawiałam się, czy nie zaproponować jej mieszkania ze mną. W końcu sama bym się tu zanudziła... gdyby nie Rachel, która mieszkała niedaleko i prawie codziennie do mnie wpadała.
Właśnie teraz, kiedy siedziałam na kanapie w salonie i próbowałam skupić się na czytaniu jakiejś książki, ktoś zapukał do drzwi.
Odłożyłam książkę i pobiegłam do drzwi jak na skrzydłach. Za drzwiami stała moja najlepsza przyjaciółka Rachel.
Rachel, podobnie jak ja i mnóstwo innych herosów walczyła rok temu z potwornym chłopakiem będącym wcieleniem Chaosa. Bitwa zakończyła się naszym sukcesem, ale tuż po jej zakończeniu Chejron, centaur i koordynator zajęć na Obozie Herosów (najfajniejszym miejscem jakie istniało... może poza Olimpem) powiedział mi, że sądzi, że wcielenie Chaosa było tylko przykrywką mającą odwrócić naszą uwagę od czegoś innego. Bardzo się na niego wtedy wkurzyłam, bo wydawało mi się, że sądził, że nasze poświęcenie i straty było czymś nie ważnym.
Wracając:
Rachel stała w drzwiach z błyszczącymi oczami. Miała na sobie białą bluzkę i nieodłączne, poplamione flamastrami dżinsy. Swoje włosy związała w koński ogon.
-Heeeeej! - przywitała się, wydłużając samogłoskę „e” po czym weszła do środka. - Gotowa na Obóz?
Oczywiście mówiła o Obozie Herosów, niesamowitym miejscu w którym lądują dzieciaki takie jak ja. Półkrwi. Herosi.
-Rachel, zamierzałam jechać dopiero pojutrze.
-Ale pojedziesz teraz! - uśmiechnęła się i pomaszerowała w stronę mojego pokoju. Podreptałam za nią.
-Pojadę teraz, bo...?
-Bo ja teraz jadę.
Rudowłosa weszła do mojego pokoju, wydobyła spod łóżka walizkę i zaczęła wyciągać ciuchy z mojej szafy.
-Wiewiórko, czy ja się w ogóle zgodziłam?
-Nie, ale zamierzałaś to zrobić. - znowu się wyszczerzyła i zaczęła składać moje ubrania i wkładać je do walizki.
-Nie znoszę jak tak robisz. - powiedziałam i pomogłam jej składać moje ciuchy.
-Czyli co? - zapytała niewinnie, robiąc „maślane oczka”.
-Nic.
Pół godziny później byłam spakowana do drogi. Nie musiałam nikogo pytać o zgodę – mój tata... umarł, a matka była boginią którą, no... mało obchodziły moje sprawy. Co innego z Rachel, ale kiedy zapytałam ją, co powiedziała swoim rodzicom, odpowiedziała tylko, żebym szybciej skończyła wybierać pomiędzy kapeluszem a czapką z daszkiem (dla ciekawych: wybrałam czapkę z daszkiem).
Szłyśmy sobie ulicami Manhattanu, w drodze do mieszkania Rachel. Powiedziała, że pomoże nam się dostać na Obóz.
Kiedy tam dotarłyśmy, kazała mi poczekać na dziedzińcu, a sama wzięła głęboki oddech i weszła do domu.
Kilka minut później ze środka wyszła moja przyjaciółka razem z facetem ubranym w garnitur, który szedł niesamowicie wyprostowany.
Rachel kazała mi iść za mną. Weszliśmy do samochodu (nawiasem mówiąc: był nieeeeeeesamowity – tak w stylu Rachel), a ten facet kierował.
Jechaliśmy i jechaliśmy. Wreszcie, tuż przed Wzgórzem Herosów Rachel kazała facetowi się zatrzymać.
-Norbercie, wysadź nas tutaj proszę.
Norbert zmarszczył czoło i popatrzył na Wzgórze.
-Jesteś pewna, panno Dare? Tu przecież nic nie ma. Czy ten obóz harcerski naprawdę jest gdzieś niedale...
-Tak! - przerwała mu Rachel. - Możesz powiedzieć mojemu tacie, że bardzo mi pomogłeś, i czuję się świetnie na obozie harcerskim.
Norbert uśmiechnął się, poczekał, aż wyjdziemy po czym szybko odjechał.
-Obóz harcerski? - zapytałam, gdy samochód zniknął z naszego pola widzenia.
Rachel wzruszyła ramionami.
-Musiałam coś powiedzieć.
Zakończyła rozmowę, ruszając w stronę Obozu. Podążyłam za nią.

Jak dobrze było znowu być w Obozie, w domku Demeter. Co prawda w moim małym domku było też przytulnie, ale nie ma to być jak na Obozie, wśród rodzeństwa, przyjaciół, pieczonych kiełbasek. Tutaj czułam się jak w domu.
Zostałam ciepło przyjęta przez moje rodzeństwo. Prawie każdą chwilę spędzałam z Harper, stęskniłam się za nią. Potem przyjechał Nico... no, w każdym razie, lato zapowiadało się całowicie spokojnie.
Któregoś dnia siedziałam sobie z Rachel w jej grocie. Siedziałam i gadałam, ale ona zdawała się mnie nie słuchać.
-Rach, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytałam.
Rachel przerwała to, co robiła, czyli przeglądanie się w lustrze i poprawianie różowej chustki owiniętej jak wąż wokół szyi.
-Pewnie. - odpowiedziała.
-To w takim razie co przed chwilą powiedziałam?
-Że Nico jest romantyczny i słodki.
-Fałsz. Że Amber Roose i Tiffany Varl pokłóciły się o chłopaka od Afrodyty.
Wstałam.
-Co się z tobą dzieje, Rachel? Odkąd przyjechałyśmy do Obozu jesteś taka... żyjesz w swoim własnym świecie, w ogóle mało się odzywasz...
Rachel odwróciła się w moją stronę i położyła mi ręce na ramionach.
-Wszystko w porządku, jestem tylko trochę zmęczona, ostatnio się nie wysypiam, to wszystko.
Zostałam jeszcze u Rachel po czym wróciłam do domku Demeter. Miałam wrażenie, że z moją rudą wiewiórką dzieje się coś dziwnego. Właściwie... czułam ulgę, kiedy opuszczałam Rachel. To było dziwne, ale nie umiałam tego wyjaśnić.

W domku Demeter prawie wszyscy już spali. Ja też to zrobiłam.


poniedziałek, 28 lipca 2014

Przepowiednia

Byście uwierzyli, że kontynuacja będzie naprawdę, dodałam stronę z przepowiednią, która pojawi się w drugiej części.
Zapraszam do czytania! :)

niedziela, 27 lipca 2014

Drobny przedsmak opowiadania

Dam wam mały zwiastunik mojego opowiadania, czyli fragment rozdziału drugiego. Zapraszam do czytania:

-No wiesz co, obrażam się na ciebie – powiedziałam i odwróciłam się do Nico plecami.
-Hej, nie chciałem cię obrazić. Lia, no weź. Odwróć się do mnie. Prooooooszę, prloooooszę, prooooszę.
-Musisz mnie błagać na kolanach. - odezwałam się obrażonym tonem.
-Okej. - pokiwał głową Nico i padł na kolana.
-Wstawaj, głuptasie, żartowałam! - zachichotałam i sama podniosłam go z klęczek.
Po kilku minutach ciszy spowodowanej obżeraniem się rajskimi owocami odezwał się Nico:
-Widziałaś się ostatnio z Biancą?
-Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Od czasu pożegnania na Wzgórzu Herosów w ogóle jej nie widziałam. - A ty?
Syn Hadesa pokiwał głową.
-Byłem u niej kilka tygodni temu. Wtedy mówiła, że za jakiś tydzień dojdzie do Łowczyń, więc pewnie już wstąpiła w ich szeregi.
W ciszy obracałam jabłko, po czym odezwałam się:
-Wiesz... jak tak patrzę na Biancę, Luke'a, Silenę i tych wszystkich to mam takie wrażenie... że śmierć wcale nie musi oznaczać końca. Przecież oni wrócili do żywych, i teraz są szczęśliwsi niż przed tamtą śmiercią. Bo tylko na nich spójrz – Bianca spełnia swoje marzenia u boku Łowczyń, Luke nareszcie żyje jak prawdziwy heros, Silena i Charles mogą być razem, za życia, mieć... wspólną przyszłość.
Nico dziwacznie się na mnie spojrzał.
-Co?

-Nic, po prostu jesteś jedyną znaną mi osobą, poza Sileną, która mówi na Beckendorfa po imieniu. - roześmiał się.

Mały fragmencik, żebyście mieli na co czekać, zła ja xD Fragment przeczytany przez was przed chwilą przedstawia moment Nicolii, jak sami nazwaliście wymyślony przeze mnie paring. Haha, no nic, pamiętajcie, premiera czwartego sierpnia!

A jednak wracam!

Jestem bardzo zmienna, ale dobra. Postanowiłam jednak napisać kontynuację, a rozpocznie się ona dokładnie czwartego sierpnia. Na pewno się odbędzie, bo mam już napisanych kilka rozdziałów. Cieszycie się? xD

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Oficjalna zapowiedź drugiej części przygód Lii Jones/Prolog


Myśleliśmy, że po walce z Chaosem wszystko będzie w porządku. 
Że nic już nam nie zagraża.
Ale Chejron chyba miał rację. Chaos (w rzeczywistości nie-Chaos) był przykrywką, a prawdziwy problem jest o wiele gorszy. 
Niebezpieczna misja, mająca na celu sprowadzić zaginioną Wyrocznię jest tylko początkiem najgorszego okresu w moim życiu. Na szczęście nie jestem sama. 
Tylko, zgodnie z przepowiednią, ktoś z nas umrze, a jeszcze inny ktoś zejdzie na złą drogę. 
Mamy do wyboru: walczyć, albo zginąć. 
Nikt z nas nie jest już taki sam. Wojna zmieni nas wszystkich. 
A ja walczę za miłość.

Nazywam się Lia Jones. I jestem herosem. 




Coś takiego krótkiego i zagmatwanego. Mam nadzieję, że wam się spodobało. Pierwszy rozdział pojawi się... dopiero 28 kwietnia. Chcę najpierw napisać kilka rozdziałów, żebyście nie musieli długo czekać. Potem, na Wielkanoc przyjeżdża do nas (bogowie, ratujcie!) siostra chłopaka mojej siostry razem z mężem i piątką dzieciaków, a jakby było tego mało oni są z Niemczech i trudno się będzie dogadać.
No i cały ten świąteczny szał... To nie jest długo. Więc... do pierwszego rozdziału!

Tudzia 

Nowy szablon

Nowy szablon wykonała royalrockin z "Szablonownicy". Prawda, iż jest świetny?

Wraz z nowym szablonem przynoszę wieści, które planowałam już od pary tygodni...
Zamierzam kontynuować przygody Lii. Już za chwilę pojawi się oficjalna zapowiedź. Cieszycie się?

wtorek, 25 marca 2014

Taka dziwna ja + Ankieta

Ja jestem jakaś dziwna.
Niby skończyłam opowiadanie a dopiero teraz zrobiłam bohaterów xD

I jeszcze za chwilę dodam ankietę. Proszę, głosujcie w niej. Proooooszę!

poniedziałek, 24 marca 2014

Zastanawiam się...

Nie wiem, co mam robić dalej.
Pisać dalej: ale o czym? O dalszych przygodach Lii? Czy o czymś innym?
Nie pisać? Zakończyć bloga?

To właśnie kilka pytań które nie dają mi spokoju. Może wy pomożecie mi znaleźć na nie odpowiedź?
Piszcie w komentarzach, co według was powinnam pisać, lub - być może - już w ogóle nie pisać.

Czekam na odpowiedzi!
Tudzia

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział XV - Ostatni

Świeżo wypoczęte Łowczynie ruszyły do walki. Jedna z nich podeszła do mnie i sama zaczęła walczyć z Chaosem, odciągając go ode mnie. Szybko się otrząsnęłam i ruszyłam jej na pomoc. Choć było nas dwie, a on jeden, walka zajęła nam kilka godzin. Gdy słońce zaczęło się już chować, Łowczyni wykonała jeden ruch, ruch który był zbawieniem dla nas wszystkich.
Nie opanowałam jeszcze tego, jak Chaos został umieszczony w ciele herosa, ale cios Łowczyni był dla niego śmiertelny. Kiedy opadł na ziemię potwory popatrzyły na niego i zaczęły uciekać. Ten samy zmysł co wcześniej podpowiadał mi, że już nie wrócą, że to koniec. Że wygraliśmy.
Wypełniła mnie dzika radość. Miałam ochotę tańczyć i skakać, ale byłam też zmęczona więc odpuściłam sobie to. Popatrzyłam na naszą wybawicielkę.
-Thalia – przedstawiła mi się. Skojarzyłam ją z córką Zeusa, przywódczynią Łowczyń o której opowiadała mi Annabeth. Myśl, że walczyłam z kimś tak ważnym i doświadczonym przyprawiła mnie o dumę.
-Lia – również się przedstawiłam.
I popatrzyłam na Obóz. Mimo licznych strat w herosach i budowlach każdy był teraz szczęśliwy. Na twarzach wszystkich było widać radość i ulgę. Zbiegłam ze Wzgórza i oceniłam nasze straty.
Pawilon jadalny ledwo trzymał się w pozycji pionowej. Domki Aresa, Apolla i (co mnie trochę zasmuciło) Demeter zostały zmiażdżone. Połowa plantacji truskawek była zdeptana. Ale to wszystko. O wiele liczniejsze straty był w herosach i to mnie martwiło. Musiałam się upewnić, czy Rachel, Harper, Nico, Percy, Annabeth, Bianca i wszyscy inni żyją.
Okazało się, że Harper, Percy'emu i Ann nic się nie stało, a Rachel ma złamaną rękę. Nie mogłam za to znaleźć rodzeństwa di Angelo.
Gdy już miałam informować o tym Chejrona, przede mną stanął Nico.
-Nico! - ucieszyłam się i go przytuliłam. Ciekawe, jak się czuję z tym, że zabiłam jego dziewczyną, która w rzeczywistości była dziwną gadzio-kobietą.
-Cieszę się, że nic ci nie jest. - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
-Okay, a teraz mnie wysłuchaj. - dodał zaraz. - Ja tak naprawdę nigdy nie kochałem Angeliny, sam nie wiem dlaczego z nią byłem. Może rzuciła na mnie jakiś urok czy coś. Tak naprawdę, to zawsze... zawsze myślałem o tobie. Podczas walk też myślałem, czy żyjesz, czy wszystko w porządku. - czułam, że zaczynam się rumienić. - Kocham cię. Dasz mi szansę?
Już miałam odpowiedzieć, ale usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Chejrona. Mamrocząc przeprosiny, podbiegłam do centaura.
-Tak?
-Chciałbym, żebyś przyszła za półgodziny do Wielkiego Domu. Musimy o czymś porozmawiać. Myślę, że... że to wszystko było za łatwe. A co jeśli Chaos był tylko przykrywką, odwróceniem naszej uwagi od czegoś innego? - zaczął mamrotać coś do siebie.
Czy dobrze zrozumiałam? Czy Chejron uważał, że całe nasze poświęcenie i walka była tylko przykrywką? Czymś nie ważnym?
Mimo to pokiwałam głową, i usłyszałam kolejne wołanie. Tym razem była to Bianca, która stała na Wzgórzu Herosów i machała do mnie.
Podeszłam do niej i mocno przytuliłam.
-Nie widziałam cię ani wczoraj ani dzisiaj. Strasznie się martwiłam – powiedziałam odsuwając się od niej.
-Ja też. - powiedziała, wzięła głęboki oddech i oznajmiła mi.
-Posłuchaj, ja wracam na Olimp. Hades mówił, że muszę się jeszcze wykurować z kilka miesięcy. Potem znowu dołączam do Łowczyń. Idziesz ze mną czy zostajesz tutaj?
Powoli przetrawiałam to, co powiedziała mi Bianca. Spojrzałam w dół, na Obóz. Na Percy'ego i Annabeth, którzy przytulali się na plaży, na Rachel, która siedziała na werandzie Wielkiego Domu i coś pisała w notatniku, na Chejrona, który galopował między chorymi, na Harper, która pomagała Katie robić plany nowego domku, na Nico, który stał przy truskawkach i patrzył się na mnie wyczekująco.
A potem uśmiechnęłam się szeroko, i nie patrząc na Biancę, powiedziałam do niej.

-Wiesz co? Ja zostaję. Tu jest mój dom.











I tak kończę swoje opowiadanie. 
Dziękuję wszystkim, którzy czytali i komentowali - to dzięki wam wracałam na bloga i tak doszłam do końca. Właśnie, koniec... Ja osobiście nie jestem ani trochę zadowolona z całego opowiadania. Wszystko jest pokręcone i zagmatwane, mnóstwo razy opuszczałam bloga... 
Tylko teraz co mam robić dalej? Zakończyć wszystko, dalej pisać o Lii, czy może o jakiejś zupełnie innej córce Demeter? Nie mam zielonego pojęcia. Jak się zastanowię dam wam znać. 
No i tak wszyscy razem dotrwaliśmy do końca. 
Dziękuję!

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział XIV

Przedostatni rozdział...

Z domków zaczęli wychodzić różni obozowicze. Niektórzy jeszcze z piżamach. Córki Afrodyty miały potargane włosy i byle jak nałożoną zbroję, ale choć raz się tym nie przejmowały. Wszyscy patrzyli się tylko na hordę potworów pragnącą zniszczyć nas i nasz dom.
Teraz, kiedy już chyba wiedziałam, jakie jest moje pochodzenie, miałam wrażenie, że mogę zrobić wszystko, i chyba jako pierwsza ruszyłam do ataku. Reszta obozowiczów po krótkiej chwili również to zrobiła.
Atakowałam mnóstwo potworów. Cudem unikałam ran, ale ta dobra passa nie potrwała długo. Po jakichś dwóch godzinach zaciekłych walk i bronienia wszystkich budowli w Obozie jeden potwór drasnął mnie nożem w ramię. Strasznie mocno mnie bolało. Zacisnęłam zęby i z niepokojem spojrzałam na swoje ramię. Oprócz wylewającej się tonami krwi widziałam też przebłyski czegoś zielonego, co powoli znikało w odmętach czerwonej mazi, czyli inaczej mojej krwi. To musiała być trucizna.
Kiedy tak patrzyłam na swoje ramię nagle jakiś potwór mnie zaatakował. Gdyby nie Annabeth byłabym już dawno tylko plamą. Zresztą nie pierwszy raz tego dnia o mało uniknęłam śmierci. Spojrzałam na nią i lekko się uśmiechnęłam.
-Dzięki – sapnęłam i skrzywiłam się, bo trucizna najwyraźniej zaczęła działać.
-Co jest? - zmartwiła się Annabeth, a ja tylko wskazałam ruchem głowy na moe ramię. Najwyraźniej zostały w nim resztki zielonej mazi, bo wyraz twarzy Ann kompletnie się zmienił.
Złapała mnie za rękę (nie prawą, tą zranioną, tylko lewą) i pociągnęła za sobą. Zaciągnęła mnie do Michelle, córki Apollina która w specjalnie ukrytej kryjówce za pawilonem jadalnym razem ze swoim rodzeństwem opiekowała się rannymi.
-Zatruta – powiedziała Ann i wskazała na mnie, a Michelle natychmiast wzięła jakiś dziwny przyrząd do ręki i kazała mi przykucnąć.
Po piętnastu minutach zaciekłej pracy Michelle nareszcie oznajmiła, że jestem uratowana i powinnam wracać do walk. Jakby na potwierdzenie jej słów przed nami wyrósł potwór. Nie wiedziałam jaki i nie miałam czasu, żeby lepiej mu się przyjrzeć. Michelle, jej rodzeństwo i reszta chorych krzyknęła przeraźliwie, bo żadne z nich nie było w stanie się bronić – albo leczyli innych, albo sami byli poszkodowani.
Sięgnęłam po swój sztylet i z okrzykiem bojowym rzuciłam się na potwora. Nie był specjalnie mądry i w ciągu dwóch minut go pokonałam. Po pojedynku jedna z chorych zaczęła bić mi brawo, a reszta się do niej przyłączyła. Uświadomiłam sobie, że właśnie uratowałam ich wszystkich. Jednak było to niczym w porównaniu do tego, co zrobiłam później... Ale nie będę zdradzać.
Wraz z nadejściem nocy potwory się wycofały, ale jakiś dodatkowy zmysł podpowiadał mi, że wrócą rano. Wszyscy odetchnęli z ulgą, ale chyba podobnie jak ja wiedzieli, że to nie koniec.
Pawlion jadalny był uszkodzony z prawej strony, a domek Aresa został całkowicie zmiażdżony, ale oprócz tego nie mieliśmy żadnych szkód. W budynkach. Ale obozowicze... było nas dużo, dużo mniej niż... no, na przykład poprzedniego dnia. Obozowiczów, którym nic nie było i mieli jedynie lekkie obrażenia, było tylko szesnaście (w tym ja). Reszta była albo ciężko ranna, albo... no, już ich nie było. Choć byłam skrajnie wyczerpana, Chejron nalegał na naradę wojenną, która ze względu bezpieczeństwa odbywała się na trawie w samym środku obozu. Brali w niej udział dosłownie wszyscy, którzy tylko trzymali się na nogach, a ci, którzy nie mieli siły stać, ale mieli siłę gadać i myśleć leżeli na skraju naszego kręgu i się przysłuchiwali czasami coś wtrącając.
Chejron omawiał różne sprawy. Przede wszystkim kazał tych najbardziej rannych przewieźć do bezpiecznego miejsca. Jego dokładne położenie powiedział później w sekrecie grupce herosów wyznaczonych do przetransportowania ich tam.
Kiedy narada się zakończyła, pobiegłam do Chejrona żeby na osobności powiedzieć mu o podejrzeniach dotyczących mojej rodziny. Był zaskoczony, ale chyba uznał, że jest to dosyć prawdopodobne. Zanim się obejrzałam, była już pierwsza w nocy, więc położyłam się choć na te kilka godzin spać.



Tak jak potwory odeszły z nadejściem zmroku, tak z nadejściem świtu przyszły. Pojawiły się około piątej rano. Sama byłam już na nogach około czwartej nad ranem i tylko czekałam aż przyjdą. Tym razem byliśmy gotowi, ale było nas, jak już mówiłam, znacznie mniej.
I tutaj to zdarzenie, które zapamiętam chyba do końca życia. Nie wiem, ile czasu minęło od rozpoczęcia bitwy ani która była godzina, ale wiem, że słońce było już wysoko na niebie. Trafiłam w pole widzenia Angeliny, która poprzedniego dnia walczyła w obronie herosów, choć spodziewałam się po niej czegoś innego. Tego dnia też tak było, ale i tak jej nie ufałam.
I słusznie.
W pewnym momencie Angelina krzyknęła. W tym krzyku było coś, że na chwilę wszyscy przestali walczyć i spojrzeli na nią. A potem ta przerażająca dziewczyna zaczęła rosnąć, wrzeszcząc przy tym jak obżynane zwierzę. I potem normalnie pękła. A na jej miejscu pojawiła się jakaś okropna kobieta z wężowym ogonem. Potwory zaczęły się uśmiechać, a herosi krzyczeć. Na moich oczach zdeptała dwójkę chłopaków, chyba z domku Hermesa. To mnie rozwścieczyło. Do tego stopnia, że chyba zwariowałam.
Zaatakowałam tą dziwną potworzycę.
Wskoczyłam na jej dziwny łuskowaty ogon. Ona zaryczała i chciała mnie zrzucić, a ja zaczęłam krzyczeć i wspinać się dalej. Problem zaczął się, gdy jej ogon się skończył a zaczęła zielona skóra. Łypnęła na mnie dziwnym okiem a ja na nią. I wtedy przytrafiło mi się cholerne szczęście. Ona podniosła nogę, żeby kogoś zdeptać, a ja w tym samym czasie przeskoczyłam na jej nogę i ją w nią dźgnęłam. Ona zawyła i zamieniła się w stertę kości.
Ale w tym samym czasie usłyszałam tupot od strony Wzgórza.
To był Chaos.
Dziwna energia która zaczęła mnie rozpierać umocniła się. Ruszyłam w jego stronę. On był szybszy i zaatakował mnie. Zaskoczył mnie więc upadłam. Chaos się dziwnie uśmiechnął i podszedł do mnie. Już podniósł miecz i chciał mnie zaatakować, ale usłyszeliśmy róg. Chwilę potem z lasu wyszło z co najmniej pięćdziesiąt dziewczyn w srebrnych strojach, takich jak miała Bianca.

Łowczynie.

sobota, 1 lutego 2014

Liebster Award

Hej! Przepraszam za moją nieobecność na blogu, ale niedługo już dodam nowy rozdział. Nie składałam wam też życzeń na Boże Narodzenie i Nowy Rok, za co serdecznie przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
A teraz przechodzę do Libster Award. Nominowały mnie dwie osoby. Ci którzy nie wiedzą, co to Libster Award:

„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę' Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Pierwszą osobą jest natka i etna. Jej pytania:


1. Dlaczego założyłaś bloga?
Cóż... Pewnego dnia w mojej głowie narodził się pomysł, a raczej zarys opowiadania, którego obecnie możecie podziwiać (xD) na tym blogu. Minęło trochę czasu zanim wszystko dokładnie dopracowałam. Sądziłam, że mój pomysł jest nawet fajny (tak wiem, egocentryczką jestem xD) więc postanowiłam założyć bloga i się przekonać, co o tym myślą inni.
2. Czytasz w ogóle mojego bloga?
Od niedawna zaczęłam :)
3. Jaką masz średnią na półrocze?
5.0 (Kujon!! xD)
4. Jeśli mogłabyś przenieść się do jakiejś książki/filmu jaka byłaby to książka? Dlaczego?
Uhuhu! Nie wiem co wybrać! Kocham "Igrzyska Śmierci" ale tam to ja bym się raczej nie przeniosła. Nie chciałabym trafić na arenę... To albo świat "Percy'ego Jacksona" z potworami i Obozem albo "Harry Potter" z Hogwartem i magią.
5. Jakimi wartościami kierujesz się w życiu?
Przede wszystkim jest to miłość - rodzinna, czyli miłość do rodziny, przyjacielska, czyli uczucie, że dla swojego najlepszego przyjaciela możesz zrobić wszystko. Ważny też jest dla mnie honor, bo każdy powinien mieć swój.
6. Ile czasu ( dziennie ) spędzasz przed komputerem / tabletem (hehe pochwal się XD )
Powiem, że przed komputerem dużo, wstydzę się powiedzieć ile. A tablet to tak z półgodzinki, max godzinę.
7. Czy chciałabyś zmienić nazwisko? Uzasadnij.
Ehm... Chyba nie. Czasami jest denerwujące to, że koledzy wymyślili sobie irytującą ksywkę od mojego nazwiska, a jak mieliśmy próby do przedstawienia i chłopcy przynosili nienaładowane karabiny, celowali we mnie i krzyczeli "polowanie na gołębie!". Ale oprócz tego, to nie. Nie potrafię jakoś tego uzasadnić xD.   
8. Jeśli mogłabyś na 1 dzień dostać nadludzką moc jaka moc by to była?
O kurczę. Hmm. Hmm. Hmm. Może moc cofania czasu?
9. Dlaczego?
Czy to odnosi się to poprzedniego pytania? Jeśli tak, to mogłabym wiele błędów w moim życiu naprawić. 
10.Jeśli okazałoby się że jesteś herosem kogo byś podejrzewała że jest twoim boskim rodzicem?
Pomyślmy. Na pewno wykluczamy Afrodytę, bo ja się stroić nienawidzę. I mam takie uprzedzenie do miłości, takiej romantycznej. Nie wiadomo dlaczego. Pasowałby Hermes... albo Posejdon... albo Apollo. (sami faceci xD)
11. Jakie masz kontakty z rówieśnikami?
Myślę, że dobre. Moja klasa jest bardzo mała i wszyscy się ze wszystkimi dogadują. Jeśli chodzi o innych, to też całkiem niezłe. Póki co mam dwie najlepsze przyjaciółki (z jedną przyjaźnię się od przedszkola, z drugą od 3. klasy podstawówki) i mi wystarczają.

Druga osoba to Lagerka. Jej pytania:

1. Dlaczego piszesz swoje opowiadanie, co cię do tego skłoniło ?
No cóż, właściwie to nic mnie nie skłaniało. Po prostu pomyślałam sobie "A gdyby tak...".
2. Czy twoje postacie są kreowane na kimś kogo znasz ? Jeśli tak to na kim ?
Chyba nie. Może tylko Lia przez przypadek stała się ulepszoną wersją mnie samej xD
3. Jakiej muzyki słuchasz?
Nie mam ulubionego gatunku. Słucham wszystkiego po trochu xD
4. Jakie są twoje ulubione książki i filmy ?
No to zaczynamy! 
Książki: Pamiętniki wampirów, Percy Jackson I Bogowie Olimpijscy, Jutro, Harry Potter, Igrzyska Śmierci. 
Filmy: Harry Potter, Igrzyska Śmierci, Kopciuszek: Roztańczona Historia, Kopciuszek: W rytmie miłości (tak wiem, dziecinna jestem), Percy Jackson I Bogowie Olimpijscy
(nie uwzględniam tu seriali, bo było "filmy"!)
5. Czy masz hobby ?
Kocham tańczyć, ale nie wiem czy można to nazwać hobby'm. Lubię też czytać książki, spotykać się z przyjaciółmi.
6. Co byś zrobił/a, gdybyś przez jeden dzień mogłabyś/mógłbyś być niewidzialna/ny ?
Podsłuchiwała ludzi co o mnie myślą (i znowu egocentryczna ja xD)
7. Czy masz swoje motto ?
"Co jest za wysoko na twoje możliwości, jest za daleko żeby tego żałować".
8. Możesz spędzić jeden dzień z jakąś postacią z książki, kto to jest i dlaczego właśnie tą postać wybrałaś/eś ?
Nie mam zielonego pojęcia! xD
9.Jakie jest twoje marzenie ?
Chciałabym, żeby coś takiego jak magia istniało i sama mogłabym się o tym przekonać. Ale to coś nierealnego. A realne, to np. to, że w przyszłości chciałabym podróżować po świecie i pisać o tych podróżach książki i je wydawać. I kupić wielki dom z wielkim ogrodem, a dom z takimi ścianami po których mogłabym pisać i malować co chcę. I mieć kolorowe pasemka. O, a jakbym miała mieć ślub, to chciałabym iść do ołtarza w trampkach xD 
Trochę się rozpisałam...
10. Czego nienawidzisz w ludziach ?
Na pewno nie lubię, kiedy ktoś ma jakieś przekonanie że jest lepszym, że zawsze ten ktoś ma rację.
11. Czy masz jakiś konkretny styl ubioru ? Jeśli tak opisz go.
Nie, podobnie jak w przypadku muzyki ubieram się tak jak chcę. Wszystkiego po trochu.

A teraz kogo nominuję:
Uzupełni się później :)

Moje pytania:
1. Jaki jest twój ulubiony serial/film?
2. Co byś wybrała: latanie, niewidzialność czy telepatię?
3. Czy masz najlepszą przyjaciółkę/najlepszego przyjaciela?
4. Gdybyś mogła przez jeden dzień zrobić wszystko co tylko chcesz, bez ograniczeń i wyjątków, co byś zrobiła?
5. Jaki jest twój ulubiony kolor?
6. Gdybyś mogła zamienić się z jakąś osobą z twojego ulubionego serialu/filmu/książki, jaka byłaby to postać i dlaczego?
7. Jak oceniasz siebie samą?
8. Co cenisz, a czego nienawidzisz w ludziach?
9. Masz jakiegoś zwierzaka? Jeśli tak to jakiego?
10. Wolisz morze czy jezioro?
11. Chciałabyś zrobić wielką karierę czy żyć spokojnie, normalnie? Uzasadnij swoją wypowiedź.