Taka.. niespodzianka xD. Ale za to po TYM POSTEM musi być 6 KOMENTARZY, żeby był następny rozdział. Buhahahaha, zła ja.
Następnego dnia nie zastałam Rachel w
swoim namiocie, a wszystkie ranne ptaszki uznawały, że bladym
świtem przekroczyła granice Obozu i gdzieś wyjechała, z kolei
Chejron powiedział, że otrzymała od niego pozwolenie na
jednodniowie opuszczenie granic Obozu, także nie miałam szans z nią
porozmawiać.
Tego samego dnia przyjechali Percy i
Annabeth. Oczywiście musiałam cały dzień przegadać z Ann, ale
pod wieczór przyszedł Percy i razem z Ann wymienili tajemnicze
spojrzenia po czym wyszli.
Po ognisku Chejron zwołał wszystkich
przed amfiteatr, i mogę się założyć, że miał taki sam
tajemniczy wyraz twarzy jak Percy i Ann. Wszyscy czekali w napięciu,
aż kurtyna się rozsunęła. Na środku stał Percy, a nieco dalej
od niego Annabeth. Co oni kombinują?
-Uwaga, uwaga. Przyjaciele, panie i
panowie, Clarisse – zaczął Percy, na co wszyscy wybuchnęliśmy
wielkim śmiechem a wzrok Clarisse zamienił się w śmiercionośną
broń. - Ja... ja i Annabeth chcielibyśmy wam coś ogłosić.
Annabeth podeszła do Percy'ego,
zaczęli coś między sobą szeptać i w końcu Ann przejęła
mikrofon.
-Otóż... no... ja... ja i Percy...
my... to trochę trudne do powiedzenia... ale... ja... my... ja i
Percy... postanowiliśmy... my...
I tu zniecierpliwiony Percy wepchnął
się do mikrofonu i wykrzyczał najbardziej niespodziewane dwa słowa,
jakie mogłyby mi przyjść do głowy:
-Pobieramy się!
Nastała grobowa cisza. Nawet konie w
stajni przestały rżeć a ptaki śpiewać. Wpatrywaliśmy się w
Ann, która właśnie dała Percy'emu kuksańca i przyswajaliśmy do
siebie te informacje.
-ALE SUPER!! - krzyknął Connor Hood i
wszyscy zaczęli wiwatować i klaskać. Ptaki zaczęły śpiewać
radosną melodię. Ze stajni wyleciał Mroczny, wleciał na scenę i
zarżał. Nie potrzebowałam rozumieć koni, żeby wiedzieć, że
znaczyło to Gratulacje, szefie!.
Jeśli ktokolwiek
nas obserwował, mógł uznać nas za grupę kompletnie pijanych
imprezowiczów. Wdrapywaliśmy się na scenę, przytulaliśmy...
narzeczoną parę... jak trudno mi się przyzwyczaić do tej
myśli..., gratulowaliśmy i robiliśmy te mnóstwo rzeczy, które
robi się, kiedy się dowiaduje, że ktoś się pobiera. Annabeth
dodała parę istotnych rzeczy, na przykład, że slub odbędzie się
na przyszły rok na wiosnę i z pewnością zaproszą wszystkich
przyjaciół i kolegów.
Chyba się nie
spodziewacie, że po czymś takim mogłabym zasnąć. Praktycznie
całą noc przegadałam z Harper i innymi dziewczynami z domku
Demeter.
Następnego dnia,
tuż po śniadaniu odbyłam rozmowę z Ann. Musiała mi obiecać, że
da mi pomóc wybierać suknię ślubną i robić ogólne
przygotowania, ja jej z kolei obiecałam, że, jako córka Demeter,
wybiorę na uroczystość najpiękniejsze kwiaty i dopilnuję, żeby
nie zwiędły ani nie ochlapły.
Kiedy
spacerowałyśmy obok jeziorka, nagle zaczepił nas pewien chłopak.
Był blondynem, z domu Hermesa i wyglądał na ponad dwudziestkę.
Już kilka razy go widziałam, jednak teraz miał na prawej nodze
bandaż i chodził o kulach. Na jego widok Annabeth lekko się
zarumieniła i zmieszała.
-Annabeth –
powiedział i uśmiechnął się do niej. - Nie przyszedłem wczoraj
na ognisko... no, mam powody – popatrzył na swoją nogę w gipsie.
- ale wieści dotarły i do mnie. Gratulacje, Annabeth! - powiedział
i powiększył swój uśmiech.
-D-dzięki Luke. -
odparła Ann. Jej wyraz twarzy wskazywał... czy ja wiem... na
zmieszanie, wstyd?
Ale chwileczkę.
„Dzięki LUKE”?! To ten sam Luke który pozwolił Kronosowi
przejąć swoje ciało, ale pod koniec życia ugodził sam siebie w
swoje piętno Achillesa, czym samym zniszczył Kronosa i zabił
siebie, trafił do Elizjum a potem dzięki niezwykłej hojności
Hadesa został wskrzeszony? Nie, to na pewno jakiś inny Luke. Co
nie? Mam rację, nie?
Luke spojrzał tym
razem na mnie.
-Ty jesteś Lia
Jones? Słyszałem o tobie. - wow, jestem sławna na Obozie. -
Kręcisz z synem Hadesa?
-Eee... ja, no... -
no co, zabrakło mi słów. Hej, znany jedynie z widzenia facet
wspomina o moim życiu prywatnym!
Luke po raz kolejny
się uśmiechnął.
-Widzimy się na
obiedzie. - pomachał nam na „Do widzenia” i odszedł, utykając
z powodu nogi.
-Co się przed
chwilą wydarzyło? - zapytałam Ann patrząc ciągle na znikającą
w hermesowskim domku sylwetkę Luke'a.
-To Luke. Tamten...
no wiesz... - aha, czyli moje przypuszczenia okazały się trafne.
Brawo, Lia, jesteś geniuszem!
-Nieważne. Lia,
strasznie cię przepraszam, ale mam coś jeszcze do załatwienia z
Chejronem a późnij z Sileną, no i... - zaczęła się tłumaczyć
Ann, ale ja j jej przerwałam.
-Pewnie, biegnij! -
dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i pobiegła w stronę
Wielkiego Domu.
Nie miałam ochoty
iść na ognisko, więc zostałam w domku Demeter. Wydawał się
dziwnie pusty bez prawie tuzina innych dzieci. Myślałam, że się
nie przyzwyczaję do zielonego domku Demeter, ale w końcu tak się
stało. Zdążyłam się przyzwyczaić do latających szafek nocnych,
zimnego spojrzenia Demeter z obrazu nad moim łóżkiem, jakby
sprawdzała, czy śnię o czymś przyzwoitym, połowy domku
zastawionej roślinami i Katie narzekającej na braci Hood. Po prostu
to był mój dom i nawet w domku kupionym przez Demeter nie czułam
się tak swobodnie jak na Obozie.
Ktoś zapukał do
drzwi domku. Szybko pobiegłam otworzyć drzwi. Za nimi stał Nico z
tajemniczą miną. Ech, wszyscy mają jakieś tajemnicze plany... Nie
zdążyłam się go zapytać, o co chodzi, bo mnie uprzedził:
-Zrobisz coś dla
mnie? To super.
-Ale ja...
-Po prostu chodź
za mną, zamknij oczy i ich nie otwieraj.
-Jak mam iść za
tobą mając zamknięte oczy? To przecież...
-Będę się
prowadził. No chodź.
Z westchnieniem
wyszłam z domku, zamknęłam drzwi i zgodnie z poleceniem Nico
zamknęłam oczy i dałam się prowadzić.
-Długo jeszcze?
Dziwnie się czuję, jak mam zamknięte oczy...
-Już blisko.
-Blisko czego?
Nie odpowiedział
mi. Pff.
W końcu usłyszałam
upragnione „Możesz już otworzyć oczy!” i z ulgą to zrobiłam.
Przede mną był
wprost cudowny widok. Znajdowaliśmy się pod drzewem, które było
bardzo wielkie i miało niesamowicie długie gałęzie, które
wyginały się w połowie tworząc w pewnym rodzaju ścianę między
pniem a resztą świata, było tam jednak tyle miejsca, że mogłam
wprowadzić tam co najmniej połowę mojego domku a zostałoby
jeszcze odrobinkę miejsca. Przy pniu ktoś (czytać Nico) rozłożył
kocyk a na nim soczyste owoce i wodę.
-Nico... Ty to
zrobiłeś?... Dla mnie?
Nico trochę się
zarumienił i pokiwał głową.
-Kocham cię! -
wykrzyknęłam i pocałowałam go w policzek. Chłopak spojrzał na
mnie jak pies na pana, który właśnie daje mu kilka misek
pyszniutkich kości. Zaśmiałam się na to porównanie.
Ja i Nico
usiedliśmy na kocyku. Wzięłam w rękę jabłko i ostrożnie
ugryzłam kawałek. Było pyszne, jakby zerwane z ogrodu na samym
Olimpie.
-Co myślisz o tych
zaręczynach Percy'ego i Ann? - zapytałam w pewnym momencie. Nico
wzruszył ramionami.
-To dobrze, że się
kochają, co nie?
-Nie uważasz, że
są za młodzi?
Syn Hadesa
roześmiał się.
-Mówisz, jakbyś
była taką starą ciotką.
-No wiesz co,
obrażam się na ciebie – powiedziałam i odwróciłam się do Nico
plecami.
-Hej, nie chciałem
cię obrazić. Lia, no weź. Odwróć się do mnie. Prooooooszę,
prloooooszę, prooooszę.
-Musisz mnie błagać
na kolanach. - odezwałam się obrażonym tonem.
-Okej. - pokiwał
głową Nico i padł na kolana.
-Wstawaj,
głuptasie, żartowałam! - zachichotałam i sama podniosłam go z
klęczek.
Po kilku minutach
ciszy spowodowanej obżeraniem się rajskimi owocami odezwał się
Nico:
-Widziałaś się
ostatnio z Biancą?
-Nie. -
odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Od czasu pożegnania na Wzgórzu
Herosów w ogóle jej nie widziałam. - A ty?
Syn Hadesa pokiwał
głową.
-Byłem u niej
kilka tygodni temu. Wtedy mówiła, że za jakiś tydzień dojdzie do
Łowczyń, więc pewnie już wstąpiła w ich szeregi.
W ciszy obracałam
jabłko, po czym odezwałam się:
-Wiesz... jak tak
patrzę na Biancę, Luke'a, Silenę i tych wszystkich to mam takie
wrażenie... że śmierć wcale nie musi oznaczać końca. Przecież
oni wrócili do żywych, i teraz są szczęśliwsi niż przed tamtą
śmiercią. Bo tylko na nich spójrz – Bianca spełnia swoje
marzenia u boku Łowczyń, Luke nareszcie żyje jak prawdziwy heros,
Silena i Charles mogą być razem, za życia, mieć... wspólną
przyszłość.
Nico dziwacznie się
na mnie spojrzał.
-Co?
-Nic, po prostu
jesteś jedyną znaną mi osobą, poza Sileną, która mówi na
Beckendorfa po imieniu. - roześmiał się. - A tak na serio, to w
tym co mówisz, jest sporo prawdy.
-Po prostu jestem
mądra.
-Chcesz powiedzieć,
że ja nie jestem mądry?
Długo jeszcze
siedzieliśmy i rozmawialiśmy, a gdy Nico odprowadził mnie do domku
Demeter wszyscy już spali, więc poszłam w ich ślady. Miałam
doskonały humor, byłam odprężona i rozweselona.
Nie wiedziałam
jednak, że był to ostatni dzień, kiedy mogłam się cieszyć w
taki sposób.
już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. straszne mnie to ciekawi co się wydarzy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper rozdział już nie mogę się doczekać. I jeszcze ten koniec. Ty chcesz abym popadła w depreche, czekają na rozdział. Ty nie jesteś zła. Ty jesteś okrutna.
OdpowiedzUsuńFiona
Super rozdział czekam na next.
OdpowiedzUsuńExtra rozdział. Czekam na next! ^^ Jak nie napiszesz do szybko, to zacznę chyba świrować! I to Twoja wina! Nie trzeba było tak kończyć! Nico <3 Uwielbiam go! ^^ :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja chce następny rozdział. Przez ciebie nie mogę spać po nocach bo z niecierpliwością czekam ma nowe rozdziały. A tak poza tym super rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wspaniały rozdział. Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńJestem nową czytelniczką i pokochałam tego bloga <3<3<3
OdpowiedzUsuńKiedy next?
Wow, wróciłaś! Brakowało mi córki Demeter (:
OdpowiedzUsuńPamiętasz mnie może jeszcze...? :P
Teraz możesz mnie znaleźć pod tworczosc-merr.blogspot.com
Buziaki! Weny!
Merr
http://lynetterosveltnaolimpie.blogspot.com/ wstawiaj następne rozdziały jak najszybciej
OdpowiedzUsuńI love it's
weny, weny, weny....
pozdrowionka
Rose
TO JEST ZA WCIĄGAJĄCE!!!
OdpowiedzUsuńJEST DRUGA W NOCY, A JA NIE MOGĘ SIĘ ODERWAĆ I CZYTAM ZALEGLE ROZDZIAŁY OD 23!!! JAK ZAŚPIĘ DO SZKOŁY TO BĘDZIE TWOJA WINA!
A tak, by the way, super opowiadanie :D