PYF!

Nieładnie, nieładnie... zaraz Erynie zjedzą cię żywcem!smierdzacy_lamusie.ogg

niedziela, 31 marca 2013

Rozdzial VII - "Bogini Nyks oświeci mocą"

Hej. Nie było mnie, ponieważ przyjechała moja siostra ze swoim chłopakiem i on dosiadł do kompa a ja nie miałam dostępu... był jeszcze laptop ale opowiadanie miałam zapisane na Wordzie na kompie. Ten rozdział (bardzo krótki), ponieważ na dopisanie dłuższej części zajęlo by mi trochę czasu, a nie chciałam, żebyście czekali w nieskończoność.

Nie pytajcie, jak się wtedy czułam. Wiedziałam, że Chaos był początkiem według geckich mitów. A kiedy zobaczyłam jego wcielenie... Czułam się jakbym zwymiotowała na super drogie butki najsławniejszej firmy na wysoookiej kolejce górskiej (mój koszmarek) i wszyscy ludzie się na mnie patrzą. Więc wydobyłam z siebie coś w stylu:
-Eee... Ahm... Że co?!
Chłopak, Chaos, czy jak go tam nazwać machnął ręką i zamienił się (znowu) w czarną chmurę dymu. A następne co pamiętam to wielka ciemność.

Obudziłam się w długiej grocie. Pod ręką miałam mój sztylet a po mojej prawej leżała Ann.
-Annabeth!
Cisza.
-Gdzie my jesteśmy?!
Cisza.
-Ann!
Cisza.
-ANNABETH!
-Lia! Co się... gdzie my jesteśmy?
-Zadaję ci to pytanie od kilku minut. Ale słuchaj... - opowiedziałam jej o moim spotkaniu z Chaosem.
-Czekaj. Na pewno to ci powiedział?
-Nie jestem głucha, Ann, słyszałam co mówił.
-Ale Chaos... on nie może... on nie ma ciała! To jest tylko... no... Chaos to początek. Na przykład początek dnia nie ma ciała! Tak i Chaos nie może mieć ciała!
-Ale Ann! Nie mówię, że się z tobą nie zgadzam, ale wzrok i słuch mnie nie mylą. Na pewno mówił, że jest Chaosem.
Annabeth patrzyła się we mnie. Nagle jej oczy rozszerzyły się.
-Gdzie chłopcy? Percy! Nico!
Odpowiedziała nam głucha cisza.
-A jak coś się im stało?
-Ann, musimy się wydostać. - rozejrzałam się po grocie. Nie było widać drugiego końca. - Idziemy?
-Co mamy do stracenia?
-Broń, zdrowie, w najgorszym wypadku życie.
-Rozweseliłaś mnie. Chodźmy.
Korytarz był ciemny, długi i straszny. Miałam wrażenie, że ciągnął się w nieskończoność. A najgorsza wiadomość: nie mogłam złapać kontaktu z Biancą. Wielokrotnie wydzierałam się w głowie, wołałam, przywoływałam mój sen ze wspomnieniami Bianci, mówiłam o Nico, ale nic nie podziałało. Po prostu pustka. (A nawiasem mówiąc, to miałam uczucie jakby moje myśli opustoszały – przyzwyczaiłam się do towarzystwa córki Hadesa).
Annabeth złapała mnie za rękę. Zbliżałyśmy się do jasnego punktu w grocie.
-Percy! Nico! - zawołała Ann.
Szybko przebiegłyśmy do jasnego punkt i znalazłyśmy się w... kolejnej grocie. Dobra wiadomość: była zaokrąglona i brakowało jej sufitu. Kolejna dobra wiadomość: byli tam Nico i Percy. Zła wiadomość: chłopak, który uważał się za Chaosa siedział na drugim końcu sali. Kolejna zła wiadomość: po czterech bokach pilnowały nas potwory. I jeszcze jedna zła wiadomość: chłopcy byli przywiązani.
-Co... co... co tu się dzieje? - powiedziała Annabeth.
-Widzę, żeście się obudzili. - mówił Chaos – więc mogę moim potworom wreszcie pozwolić na zniszczenie was.
Chciałam się puknąć w czoło. Mogliśmy przewidzieć, że to pułapka. Zaczęliśmy walczyć. Chaos z uśmiechem przyglądał się na nasze marne starania. Mieli przewagę liczebną 17 do 2. I jak tu wygrać? Percy rozpaczliwie próbował się uwolnić a Nico majstrował coś przy sznurku.
W końcu zostaliśmy pokonane. Przywiązali nas obok chłopaków. Chaos i grupka potworów wyszli na ''przerwę obiadową'' zostawiając nas z dwójką drakain. Gdy tylko przestaliśmy ich widzieć (i słyszeć) Nico zrzucił z siebie sznury i zaatakował jedną z drakain.
-Nico! - zawołała Ann z zachwytem. - Jak ty to zrobiłeś!
Percy rzucił Nico zębami (nie mam pojęcia jak to zrobił) swój miecz. Syn Hadesa złapał go i zamienił jedną drakainę w proch a potem uwolnił Percy'ego. Razem załatwili drugą potworzycę. Zaczął bić alarm i Percy wziął się za rozwiązywanie Annabeth i mnie, a Nico wspinał się do dziury w suficie. Gdy ja jedną nogą byłam już na powietrzu do groty wpadło mnóstwo potworów i zaczęli w nas rzucać ogromem rzeczy, a wyższe z nich łapać mnie za kostki. Nareszcie udało nam się uwolnić.

Nie zamierzaliśmy spędzać ani chwili więcej na niewidzialnej wyspie i w pobliżu niej, więc wzięliśmy pegazy (musiałam lecieć razem z Ann, bo jednego wysłaliśmy w podróż razem z Connie i Mackenzie) i odlecieliśmy na inną wyspę. Zamierzaliśmy trochę odpocząć, skontaktować się z Obozem, znowu polecieć na tamtą wyspę (teraz wydawała nam się niebezpieczna, zważywszy na to ile dzieliło ją od wyspy Chaosa) i zejść do podziemi szukać Demeter. Kiedy ponawiałam próby odnalezienia Bianci usłyszałam, jak Ann płacze. Poszłam w tym kierunku i zobaczyłam ją ukrytą między krzewami. Podeszłam do niej.
-Co się stało? - zapytałam i usiadłam obok niej.
-Percy... to straszne! - zapłakała jeszcze głośniej.
-Co się stało? Walczy z potworem? Możemy mu pomóc!
-Nie! Percy... to, o którym nie chciałam wspominać... zamiast Sileny, Beckendorfa i ''paru innych osób'' wskrzesiliśmy L-l... Lu... Luke'a. Nie chciałam mmu... mówić... mu mówić, że to ja wpadłam na... na ten pomysł. Ale on się dowiedział! - zalała się łzami. - Nie wiem jak, ale się dowiedział. I... wściekł... s-s-się tak bar...bardzo, że... ż-że ze mną zer... zerwał.
Zamurowało mnie.
-Annabeth... tak mi przykro... Naprawdę nie wiem, jak ci pomóc.
-Jestem na siebie wściekła, że w ogóle chciałam go wskrzesić. Z drugiej strony, pod koniec życia stał się prawdziwym, dzielnym herosem. Zasłużył. Pewnie Percy mnie teraz nienawidzi!
-Jak chcesz, mogę z nim pogadać.
-Później, dobrze?

Poszliśmy pogadać z Chejronem. Percy wrzucił w powietrze złotą drachmę i wymamrotał jakieś słowa. Jednak zamiast zobaczyć Obóz, zobaczyliśmy kobietę ubraną w czarną suknie, z czarnym turbanem na brązowych włosach. Zamurowało nas. Kobieta przerkrzywiła głowę.
-No już! Nie dziwcie się tak! Jestem Nyks. Chcę wam pomóc!
-Pomóc? Nam?
-Dobra, nędzne wyżutki, posłuchajcie. Demeter się przemieszcza. Jest teraz w St. Monica.
-ST. MONICA?! - wykrzyknęliśmy,
-Trochę daleko, ale dacie sobie radę. Chyba. Chcę tylko powiedzieć, że będzie tam pułapka. Posłuchajcie. Musicie iść na Third Street Promenade. Tam Chaos ukryje zasadzkę. Sprzedam wam teraz małą ciekawostkę: żeby ją pokonać, musicie głośno wypowiedzieć rozwiązanie jednej zagadki. Albo „Czego nie da się zamoczyć?” albo „Jak długo żyje mysz?” wtedy zasadzka zostanie zniszczona. Rozumiecie? Chyba nie, nędzne wyżutki. Ale muszę lecieć. - obraz Nyks zamazał się ukazując nam uśmiechniętego Chejrona.
-Dlaczego nam pomogła?
-Nico! Percy! Lia, Annebth! Jak miło was widzieć! Co tam zdziałaliście?
Opowiedzieliśmy mu o wszystkim, włącznie z naszymi snami i odbytą przed paroma sekundami rozmową z Nyks.
Nagle Ann oświeciło.
-Bogini Nyks oświeci mocą. To przepowiednia! Nyks oświeciła nas mocą mądrości!
-Dobrze... Wasza pozycja jest... hmm... średnia. Jutro wyruszcie do St. Monica. Uważajcie na Chaosa. Jakim cudem mógł się wcielić? Przecież nawet nie ma duszy. W mitach Chaos był początkiem, nie był po żadnej ze stron, a teraz... a teraz jest po stronie potworów? Źle..
-Świetne określenie!
-Co z Connie i Mackenzie?
-Z kim?
-Z dziewczynkami, które przyleciały na Mrocznym.
-Aaa, te! Młodsza z nich to córka Afrodyty, a tamtej jeszcze nie określili.
Po rozmowie z Chejronem, tak jak obiecałam Ann, poszłam do syna Posejdona.
-Percy?
-Hmm?
-Dlaczego zerwałeś z Annabth?
Spojrzał na mnie.
-Skąd wiesz? - westchnął – Ann?
Pokiwałam głową.
-Wiesz... nie znałam Luke'a, ale myślę, że był dzielnym herosem. Dlaczego zerwałeś z Annabeth, Percy?
-Strasznie się wkurzyłem. Wiesz, ciągle myślę, że ona czuje cos do Luke'a.
-Percy.
Zamyślił się.
-Myślisz, że powinienem jej wybaczyć?
-Myślę, że tak. W gruncie rzeczy nie zrobiła nic złego. Luke zasłużył na nowe życie. A może spróbuje jeszcze raz, i trafi na Wyspy Błogosławione. Chyba chcesz dla niego dobrze?
-Tak... Dzięki Lia. Pójde pogadac z Ann.
Wstał i odszedł. Ja natomiast usiadłam na miejscu, w którym siedział i się zamyśliłam.

Następnego dnia o 11:00 opychaliśmy się hamburgerami w St.Monica. Według Nyks pułapka była na Third Street Promenade. Ja, Ann i Nico myśleliśmy nad dwoma zagadkami, które omawiała bogini nocy, a Percy wypatrywał nieprzyjacieli.
-Czego nie da się zamoczyć? - mruczała Ann.
-Eee, niczego. Wszystko da się zamoczyć. - powiedziałam.
-Ognia się nie da. - wtrącił Percy.
-Da się, półgłówku. - to była Annabeth.
-Hmm, powietrza?
-Da się. Wystarczy wyrzucić wodę w powietrze.
-Ech...
-Jak długo żyje mysz?
-O, czekaj. - powiedziała Ann. - Widziałam to gdzieś w internecie... Mam! To zależy od kota!
Mieliśmy już jedną zagadkę z głowy.

poniedziałek, 25 marca 2013

Juhu! + ankieta

Wujek ma się juuż lepiej ;)
... Więc nowy rozdział jutro!

A co do ankiety, to zagłosowała tylko jedna osoba (z tego powodu mi trochę przykro), na opcję "nie zamykaj bloga", więc kochany blog jeszcze troszkę podciągnie ;)

Tudzia

niedziela, 24 marca 2013

Rozpacz

Hej ;( Niestety, nie wiem czy dodam kolejny rozdział, mimo, że jest już prawie skończony. Otóż mój wujek jest poważnie chory, leży w szpitalu i ma małe szanse na przeżycie. Załamka ;( Nie mogę nic wymyśleć z tego powodu. I to nie jest wymyślona wymówka. To prawda. Wszystko zależy od stanu zdrowia wujka: jak będzie lepiej, to pewnie bd miała wenę i dodam. Jak źle, to musicie jeszcze poczekać.

Tudzia

sobota, 23 marca 2013

Pomysł na tło bloga?

Nom, wiecie, o co mi chodzi. Bo ja główkuję i nie mogę wymyśleć, jakie tło by pasowało na blooga. Liczę na pomysł. A, i jeszcze: możliwe, że już w poniedziałek kolejny rozdział!

Tudzia

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział VI - Wydarzenia na niewidzialnej wyspie

Hmm... powiem tylko przepraszam, że mnie tyle nie było, że czekaliście... Macie tutaj nowy, krótki rozdział. 
 … łapy Cerbera.
-Cerber! - wykrzyknęła Ann.
-Spostrzegawcza jesteś – mruknął Nico.
-Co on robi tak blisko pałacu Hadesa? - krzyknął Percy.
Cerber zauważył nas i trochę powarczał, ale gdy zauważył Annabeth od razu się rozpromienił.
-Ciebie wszystkie psy tak lubią? - zapytałam.
-Annabeth bawiła się kilka lat temu z Cerberem... No, zaprzyjaźnili się – wytłumaczył Percy.
-Aha, czyli możemy sobie przejść i nic nam nie zrobi?
-Tego nie byłbym taki pewien.
-Świetnie.
Cerber chciał się bawić z Annabeth i nawet przysiadł, jak do psy robią przed rzuceniem im kości.
-Co robimy? - powiedział Nico.
-Możemy odwrócić jego uwagę.
-Jak?
Więc plan był taki: Ann miała zajać cerbera a potem szybko podbiec do nas. Nic tylko współczuć. Kiedy już ja, Nico i Percy byliśmy już bezpieczni Ann zaczęła do nas podchodzić. I wszystko szło jak z płatka dopóki pies nie zaczął tęsknić za Annabeth. Zaskomlał krótko i odwrócił do nas głowę – o, przepraszam – głowy.
-Wiej! - wrzasnął Percy i wszyscy zaczęśliśmy uciekać, ale było wiadomo, że trzygłowy pies jest od nas szybszy. Na szczeście Nico zaprowadził nas do jakiegoś wyjścia i uciekliśmy. Teraz znajdowaliśmy się w jaskini żywcem wyjętej z jakiegoś filmu historycznego. Sufit znajdował się wysoko nad nami, a pod ścianami (głazami) znajdowały się gablotki z różnymi perłami i tego typu straymi rupieciami.
-Gdzie my jesteśmy? - zapytałam (raczej logicznie).
-Nie wiem – odpowiedziały mi trzy głosy.
Nagle usłyszeliśmy szloch. Osoba która płakała była chyba za jedną ze ścian.
-Co to? - zapytała Annabeth.
Podeszliśmy do ściany.
-Hej! - zawołałam. - Słyszysz nas?
Osoba zapłakała jeszcze bardziej.
-Przesuńmy tę ścianę – powiedział Nico i we czwórkę zaczęliśmy pchać, jednak to nic nie dało.
-Co możemy zrobić? - zapytał Percy.
-Nie zostawimy jej - przypuszczam, że to ona – na pastwę losu! - wrzasnęłam.
Nagle Annabeth wpadła na pomysł. Widać to było po tym, że miała taką iskrę w oku.
-Lia. - powiedziała – Twoja matka jest boginią plonów. Ziemi, no nie? A głaz to ziemia. Może spróbuj go przesunąć umysłem.
-Nie. – skrzywiłam się – Nie umiem. A nie możesz zrobić tego... co nad wejściami Fantasosa?
-Nie. Jak nazwa brzmi, to były wejścia, a to zwykły głaz. No dalej, spróbuj!
-Spróbuj, spróbuj! - dopingowała mnie Bianca.
Próbowałam jeszcze protestować, ale na nic się to nie zdało. Przyłożyłam rękę do głazu i skoncetrowałam się na nim (choć nie sądziłam, że może to mieć jakiś skutek), i ku mujemu zdziwieniu, on zaczął drgać a po upływie kilku sekund odsunął się, pokazując nam dziwaczny widok. Dwie dziewczynki, w wieku może 11, 12 lat opierały się o coś w rodzaju połowki ściany, której górna część dawno opadła. Dziewczynki szlochała, ale były zadowolone, że je znaleźliśmy.
-Co wy tu robicie? - zapytała Annabeth.
-Myślicie, że wiemy? - powiedziała wyższa.
-Czekajcie, po kolei. Kim jesteście?
-Herosami – odpowiedziały równocześnie.
-Jak się nazywacie?
-Connie i Mackenzie.
-Jak się tu znalazłyście?
-Latające konie.
-Czyimi córkami jesteście?
-Elizabeth Drewn – odpowiedziała większa z nich (Mackenzie). - Nie mam taty.
-Walter Bron – powiedziała Connie – Ja nie mam mamy.
Spojrzeliśmy po sobie.
-Nie możemy ich zostawić – powiedziałam.
-Zgadza się. - potwierdziła Ann.
-Zabierzemy je?
-Za duże obciążenie.
Spojrzeliśmy na małe dziewczyny.
-Zabierzmy je. - powiedziała Annabeth. - Też są herosami.
-Masz rację – zgodziłam się. - Chodźcie za nami.
(Wyglądy:
Connie
Mackenzie)

Szliśmy za Nico, który uważał, że zna drogę z powrotem do wejść Fantasosa, ale trzeba było przyznać: szliśmy tak już od kilku godzin. Każdy z nas był zmęczony, i wiedzieliśmy, że Demeter była bliżej wejść Fantasosa niż Hadesu. Mieliśmy dwa powody żeby tam wrócić: po pierwsze, Demeter. Po drugie, Connie i Mackenzie miały polecieć na naszych pegazach do Obozu Herosów. I wszystko było by dobrze, gdyby nie ciemny potwór który pojawił się przed nami. Wyjeliśmy miecze, a młodsze dziewczynki schowały się za nas.
-W takim tempie, to potworów będzie ze sto! - zawołał Percy.
Ciemny potwór był naszej wielkości. Nie widzieliśmy go dokładnie, ale miał strasznie brzydki oddech. Percy podszedł do przodu.
-Nico? - zapytał.
-Hmm?
-W razie czego wezwiesz duchy?
Brak odpowiedzi.
-Super – mruknął Percy i zaatakował to coś.
Potwór albo był baaardzo słaby, albo baaardzo zmęczony, albo po prostu nie nadawał się do walki, bo przyjął cios i zacząła się z niego wylewać Ichor, złota krew bogów. Musiało go to bardzo zaboleć, bo chwycił Percy'ego i wyrzucił go w powietrze.
-Percy!!! - wrzasnęła Annabeth i zdenerwowana popędziła na potwora, który, za pomocą kilku... emm... dużych uderzeń rozleciał się na proch. - Percy!!!
Nie odpowiadał. Przestraszyliśmy się nie na żarty. Annabeth się załamała, po prostu usiadła na kamieniu i zaczęła beczeć jak dziecko. I kiedy już myślieliśmy, że Percy zginął, z góry wydobyło się coś takiego:
-E, ludzie! A tak, sorry – e, herosi! Znalazłem!
Podnieśliśmy głowy do góry. Percy zrzucił nam linę, którą miał w plecaku i po kolei się po niej wdrapywaliśmy. Percy znalazł wejścia Fantasosa. Ann wykonała ten gest nad kamieniem a on otworzył się i ukazał nam znajomy widok: wesołą wysepkę z palmą po prawej stronie. Do skał, nienaruszone, były przywiązane nasze pegazy. Była noc. Po kilku pożegnaniach wsadziliśmy na Mrocznego dziewczyny, Percy szepnął zwierzęciu coś na ucho, on zarżał i wzniósł się do góry. Ułożyliśmy się na trwie, i, stawiając Nico na warcie zasnęliśmy.

Śniło mi się, że stoję na szczycie wielkiej góry i podsłuchuję rozmowę dwóch drakain. Pierwsza z nich potaknęła głową.
-...będzie zasadzka na herosów.
Druga z nich syknęła.
-Ale pamiętaj o naszym małym więźniu! - uśmiechnęła się znacząco.
-Dlaczego on tu w ogóle jest? - zapytała ta pierwsza.
-Żeby wykrzystać jej moc! - zasyczała druga.
I nagle zobaczyłam coś, co sprawiło że zamarłam. W odległości kilkunastu metrów od miejsca gdzie stałam, znajdowała się nasza wysepka. Widziałam dwa punkty obok siebie (Percy i Annabeth), jeden skulony punkt (ja) i jeden który prawie zasypiał na drzewie (Nico). Jakim cudem? W pobliżu nie było żadnej innej wyspy!

Obudziłam się i natychmiast spojrzałam w kierunku w którym stałam kiedy śniłam. Miałam rację. Nie było tu żadnej innej wyspy! Więc jak inaczej?
Kiedy wszyscy się obudzili opowiedziałam im o moim śnie.
-Niewidzialna wyspa – domyśliła się Ann. - Jest widzialna tylko dla tego, kto na niej jest. Ale... ta wyspa się przemieszcza.
-One mówiły o Demeter! Musimy się tam dostać.
-Jak, Lia? Wyspa jest niewidzialna. A tobie śniło się to w nocy. Do tego czasu mogła już odpłynąć.
-Więc co zrobimy?
Nagle Nico wpadł na pomysł.
-Duchy! Duchy widzą wszystko. Mogą nam pomóc. Mogę je przywołać.
Nie sądziłam, że duchy miałyby nam pomóc, ale dobra. Jakąś godzinę potem Nico siedział na kamieniu, podczas gdy my wypatrywaliśmy znaku niewidzialnej wsypy. Nagle usłyszałam coś, co brzmiało jak starogrecka modlitwa. Potem Nico zaczął śpiewać. A gdy się odwróciliśmy zobaczyłam pięć dusz. Nico coś im mówił, a oni przytaknęli. Spojrzeli na morze za nami.
-Tam. – oznajmiła jedna z dusz chrapliwym głosem – Na północny wschód.

Brodziliśmy w morzu (z małą pomocą Percy'ego) i płynęliśmy w kierunku powiedzianym przez dusze. Nagle oparłam się o coś. Pachniało trawą i kokosami. Wspięłam się na to i natychmiast zobaczyłam wyspę z wielkimi górami po bokach i z obozem na środku.
-Czy wy to widzicie? - szepnęłam i odwróciłam się. Nie zobaczyłam Percy'ego, Annabeth i Nico. - Ludzie! Nie zostawiajcie mnie! - powiedziałam i ześlizgnęłam się z wyspy, która znikła z moich oczu. Od dziecka nie byłam dobrą pływaczką, więc zanużając się w poszukiwaniu reszty dużo ryzykowałam. Przepłynęłam całą wyspę dookoła. Brak żywego ducha. To zawsze mogła być pułapka, więc jak najszybciej chciałam się wycofać.
-Annabeth! - wołałam.
-Co się mogło z nimi stać? - zapytałam bardziej siebie niż Bianci.
-Dobra, posłuchaj... Według mnie powinnaś iść na tą wyspę i tam ich poszukać.
-Świetnie.
Oparłam ręce w poszukiwaniu niewidzialnej wyspy ale moje dłonie nie napotkały oporu. Rzuciłam się naprzód. Po kilku munitach znalazłam jednak wyspę. A kiedy już na nią wlazłam, stałam oko w oko z... chmurą.

Czarna, wijąca się na wszystkie strony, brudna i śmierdząca. Taka była chmura, a raczej wir, z którym stał. Chwilę później czarne paskudztwo zamieniło się w... chłopaka. No, na poważnie. Miał brązowe włosy i niebieskie oczy. Zrobiłam krok do tyłu.
-Kim jesteś?
-Jestem wcieleniem Chaosu!

poniedziałek, 18 marca 2013

Poczebuję!

Szukam życzliwych osóbek, które zrobiły by mi opis Nica, Percy'ego i Ann. Taki, z jakiego orientujecie się w książkach, ja bym tylko coś dodała. Jeśli znajdą się takie osoby, to proszę napisać pod postem "zrobię opis" czy coś podobnego i przesłać mi go na e-mail lewa2222@gmail.com. Postaram się wymyśleć jakąś nagrodę dla tej osoby.



niedziela, 17 marca 2013

Zaniedbuję bloga

Przepraszam. Tyle mnie nie było... po prostu albo mi się nie chciało, albo nie miałam weny. Zaniedbałam tego bloga, i w wynagrodzenie chcę teraz zabrać się do pracy i dać wam kolejny rozdział. Na serio, jestem okropna, jak mogłam go tak zaniedbać? A moge go usunąć? No nic, zabieram się za pisanie.

Tudzia