Już kilkanaście razy miałam okazje
się przekonać, jak denne potrafi być życie herosa.
Kiedy tylko się obudziłam zobaczyłam
nad sobą twarz przerażona twarz Katie. Ciekawe, co się znów
stało, bracia Hood spryskali domek sosem pomidorowym?
-Rachel zniknęła. - powiedziała.
Natychmiastowo wyskoczyłam z domku i poszłam się przebrać. Oprócz
mnie i Katie nikogo nie było w domku, a kiedy wyszliśmy na dwór
zobaczyliśmy tłum ludzi pod Wielkim Domem. Pobiegłyśmy w tamtą
stronę. Wszyscy Obozowicze otoczyli Chejrona, który trzymał coś w
dłoni – niewielką karteczkę.
-Chejronie! - krzyknęłam. - Co się
stało z Rachel? O co tu chodzi?
Centaur spojrzał na mnie smutnym
wzrokiem.
-Dziś w nocy, przed granicą Obozu
dopadł ją jakiś straszliwy potwór. Słyszeliśmy przerażające
krzyki, które się oddalały. Potwór ją gdzieś porwał.
Zacisnęłam ręce. Po co głupia
opuszczała Obóz? Nic by się jej nie stało...
-Co to? - wskazałam na kartkę w ręku
Chejrona.
-Możliwe, że jednak wróciła do
Obozu i jeszcze raz wyszła, a wtedy dopadł ją ten potwór, bo
zostawiła wiadomość.
Wyrwałam Chejronowi karteczkę i ze
strachem odczytałam jej zawartość:
„Wczoraj przemówiłam:
Zaginiona Wyrocznia ukaże swą
ostatnią przepowiednię
gdy słońce ponad ciemne okrycie
wzejdzie.
Sześcioro herosów na misję
wyruszy,
lecz skład ich po powrocie się
skruszy.
Jeden z nich zdradzi, jeden zginie
a jeszcze jeden z miłością się
minie.
Pod przywództwem sowy drogę
odnajdą
lecz tego, po co wyruszyli, nie
odnajdą.
Czuję, że on jest gdzieś blisko i
na mnie czyha... Uważajcie!”
-Ale o co tu
chodzi? - zapytałam, wpatrując się w kartkę, jakby dzięki temu
miała zmienić treść.
-Pewne jest jedno.
- powiedział Chejron. - Wyrocznia zaginęła, a my mamy
przepowiednię. Trzeba wyruszyć na misję.
Półgodziny
później nerwowo odbijałam na paletce piłkę pingpongową, kiedy
Chejron zwoływał grupowych domków. Uparłam się, że chcę na nim
być, a Chejronowi najwyraźniej było przykro i pozwolił mi zostać.
Kiedy centaur
pokrótce wyjaśnił całą sprawę, zerwałam się z miejsca i
wykrzyknęłam:
-Musimy po nią
iść!
Katie i Percy
musieli siłą ciągnąć mnie, żebym usiadła.
-Jak już
powiedziała nam Lia – zgromił mnie spojrzeniem Chejron – jasne
jest, że musimy udać się na misję. Według przepowiedni na misję
powinni się wybrać sześcioro herosów. Wybrane osoby wyruszą
jutro o świcie.
-Dopiero jutro?! -
wykrzyknęłam.
-Uspokój się. -
szepnęła mi na ucho Katie, więc naburmuszona i zdenerwowana
skrzyżowałam ramiona i siedziałam jak na szpilkach.
-Czy zgłaszają
się jacyś ochotnicy na tę misję?
-Ja! - krzyknęłam,
znowu wystrzeliwując do góry, aż Percy dał mi mocnego kuksańca w
żebro i dopiero usiadłam.
-Pewna jesteś? -
powiedziała Silena, patrząc na mnie spode łba. - Jeśli dobrze
zrozumiałam przepowiednię, to na misję wyruszy szóstka herosów,
a wróci trójka. Chcesz iść na pewną śmierć? Ja bym nie
ryzykowała.
-Więc mam siedzieć
i czekać aż ktoś zabije moją przyjaciółkę?! - wydarłam się.
-Spokój! -
krzyknął Chejron. - Uspokójcie się. Sileno, jeśli Lia dobrze
przemyślała swoją decyzję i dobrowolnie się zgłasza –
centaur popatrzył na mnie, a ja energicznie pokiwałam głową - to
mam obowiązek ją puścić. Mamy jeszcze jakichś ochotników?
Zuważyłam, że
siędzący obok mnie Percy zaczął się wiercić.
-Ehm... - zaczął
cicho, po czym odkaszlnął i mówił dalej: - Jeśli już mówimy o
czekaniu, aż ktoś zabije Rachel, to ona jest także moją
przyjaciółką i też chcę iść na misję.
-Świetnie! -
wykrzyknęła Annabeth, podnosząc ręce do góry. - W takim razie ja
też chcę iść.
Percy spojrzał na
Annabeth, która siedziała po jego drugiej stronie.
-Annabeth, z tej
misji nie wróci prawdopodobnie dwójka lub trójka herosów, a ja
nie pozwolę, żebyś była jedną z nich.
-A ja nie pozwolę,
żebyś ty był jednym z nich. - powiedziała Ann, łapiąc syna
Posejdona za rękę. - Trzymamy się razem, tak?
Percy pokiwał
głową i się uśmiechnął.
-Ja też pójdę. -
usłyszałam Nico, który siedział po drugiej stronie stołu. Kiedy
na niego spojrzałam, lekko się do mnie uśmiechnął.
-Mamy jeszcze
jakichś ochotników? - spytał Chejron, ale tym razem odpowiedziała
mu cisza.
-Ja... - zaczęła
Katie – ja nie chcę nikogo straszyć, ale w przepowiedni jest, że
poprowadzi was sowa, a więc... no... - i spojrzenia wszystkich
spoczęły na Annabeth. Córka Ateny wydawała się być trochę
niepewna, ale wstała i powiedziała głośno:
-Ja, Annabeth
Chase, poprowadzę misję w celu odnalezienia Wyroczni.
Chejron patrzył na
nią niespokojnym wzrokiem. W końcu był dla niej jak drugi ojciec,
a mało który ojciec chciałby posyłać swoją córkę na
niebezpieczną wyprawę.
-Wciąż brakuje
nam dwójki osób. - przypomniałam szeptem, ale i tak wszyscy mnie
usłyszeli.
-Może poszukamy innych osób wśród innych Obozowiczów, nie tylko grupowych?
Chejron pokiwał
głową i wszyscy podążyliśmy za wychodzącym cenaurem.
Najwyraźniej wszyscy postanowili „przypadkowo” usiąść w
pobliżu narady grupowych, a jeśli ktoś coś usłyszał, to
przypadkowo. Taaa...
Chejron wyjaśnił
całą sprawę i to, że potrzebujemy jeszcze dwójki towarzyszy.
Widocznie żaden z pozostałych Obozowiczów nie był silnie związany
z Rachel, a wszyscy nie byli zachwyceni świadomością, że być może
zginie na misji, tak więc ochotników było mało Jedyną osobą,
która mnie zadziwia, była pewna dziewczyna. Podniosła rękę i
przepchnęła się przez tłum.
-Ja chcę iść!
Na moje oko mogła
mieć z piętnaście lat. Może szesnaście. Miała falowane, złote
włosy, i oczy w kolorze niebieskim, intensywnym i mocnym niebieskim.
-Anabel, jesteś
pewna? Jesteś w Obozie od niedawna i...
-Chcę iść! -
wykrzyknęła dziewczyna, która najwidoczniej nosiła imię Anabel.
Uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem, kto jest jej rodzicem.
Muszę się o to spytać kogoś z pozostałych, później.
-Jest jeszcze jakiś
ochotnik czy ja mam wybrać... - nie dokończył Chejron, ponieważ
gdzieś w tłumie zauważyliśmy podniesioną w górę rękę.
Zauważyłam, że Annabeth lekko zbladła.
-Luke. - powiedział
Chejron, a mnie po prostu wmurowało w ziemie.
Luke, na kulach,
podszedł do nas.
-Wiem, że mam
pewien problem. - wskazał ruchem głowy na swoje kule. - Ale jeszcze
kilka dni i obejdę się bez nich. Czuję się dobrze. I poza tym...
chce znów działać. Mam dość siedzenia w obozie. Chcę jakoś
udowodnić, że nie jestem zdrajcą, że pomogę odzyskać Rachel. -
mówił do Chejrona, ale ja go słyszałam. Podobnie jak Nico, bo
złapał mnie za rękę a drugą ręką wskazał na syna Hermesa.
Po chwili wahania
Chejron kiwnął głową. Mieliśmy już pełen skład, ale obecność
Anabel i Luke'a nie napawała mnie optymizmem. No i, sądząc po
wersach przepowiedni, przynajmniej jedna osoba umrze, a jedna nas
zdradzi.
A zapowiadały się
fajne, bezproblemowe wakacje.
Napiszesz jeszcze, przeczytałam całe twoje opowiadanie dzisiaj i jest super😃
OdpowiedzUsuń