PYF!

Nieładnie, nieładnie... zaraz Erynie zjedzą cię żywcem!smierdzacy_lamusie.ogg

środa, 18 września 2013

Rozdział IX

Na początku małe wyjaśnienie.
Nie będę już pisała tytułów przy rozdziałach. Po prostu nie mam pomysłów. 
To w zasadzie wszystko, więc przechodzimy do rozdziału IX.

Nakarmiłam Annabeth ambrozją i nektarem, podczas gdy Percy próbował ocucić Demeter. Po paru minutach bogini się obudziła, a Ann coś mamrotała przez sen, więc uznaliśmy, że jest dobrze. Percy opowiedział wszystko mojej matce, a ja od czasu do czasu się wtrącałam. Chcieliśmy natychmiast iść i szukać Nico, ale Demeter powiedziała, że lepiej by było pojechać na Olimp.
-Po co? - zapytałam.
-Mój brat, Zeus wam pomoże.
-Zeus?! I w ogóle jak my się dostaniemy na Manhattan, skoro samochód jest zepsuty?! - wybuchł Percy.
-Wiesz, co by ci się przydało? - zapytała Demeter, spoglądając na Percy'ego spod przymrużonych oczu. Już się przestraszyłam, ale bogini powiedziała: - Rolnictwo. I codziennie owsianka na śniadanie.
Jękneliśmy.
-Już dobrze! Powiedzmy że... kiedyś... ja... podsunęłam Artemidzie pomysł z Łowczyniami, a no jeszcze nie oddała mi przysługi.
-To ty wymyśliłaś Łowczynie?
-Mniejsza z tym, ale jak powiecie komukolwiek to kara będzie znacznie gorsza niż owsianka.
-I... co z tą Artemidą?
-No mogę ją wezwać, żeby przyjechała tu swoimi saniami które kompletnie nie pasują do teraźniejszej pory roku, czyli inaczej wiosny, bo są zimowe, ale mniejsza z tym, i zabierze nas na Olimp. Zeus nie lubi herosów, a szczególnie ciebie – spojrzała na Percy'ego, na co on zrobił głupią minę – ale mi pomoże. Poprosimy go o odnalezienie tego małego kurdupla...
-Ej! – zaprotestowałam.
-... mnie zostawicie na Olimpie a sami pójdziecie do tego swojego oboziku. Wszystko jasne?
Zaczęliśmy pojękiwać i postękiwać, na znak protestu, ale nagle ta cała misja nabrała dla mnie sensu.
Musieliśmy zostawić Demeter, bo jak ona powiedziała, będziemy przeszkadzać w transmisji czy czymś takim. Więc wzięłam Annabeth za ręce a Percy za nogi i przenieśliśmy się w tył tunelu, gdzie był zakręt i nie było widać nic dalej. Trochę się obawiałam zostawiania bogini samej (brzmi dość absurdalnie), ale jednak musiałam to zrobić.
Położyliśmy Ann na ziemi i usiedliśmy obok niej. Pery pożarł całe opakowanie niebieskich żelków i kanapek z niebieską marmoladą, ja jednak, mimo że byłam bardzo głodna nie mogłam przełknąć ani kęsa. Za bardzo martwiłam się Nico.
Ann obudziła się po kilku minutach. Opowiedzieliśmy jej wszystko co się stało, a ona po tym tylko pokiwała głową i zamyśliła się.


Po jakiejś półgodzinie Demeter powiedziała, że musimy wyjść na świeże powietrze. Trochę protestowałam, ponieważ stary van był jednym z największych skarbów mojego ojca, poza tym na inny samochód nas nie stać. Z przykrością musiałam jednak opuścić samochód. Po kilkusekundowym staniu na powietrzu zobaczyliśmy mały punkcik na niebie, który posuwał się w naszą stronę. Moja mama kazała nam zamknąć na chwilę oczy i odwrócić głowy. Zrobiliśmy to co kazała.
Artemida okazała się być bardzo miła i oczywiście pozwoliła nam jechać z nią na Olimp. Była bardzo zainteresowana historią Bianci. Pewnie dlatego, że córka Hadesa była jej Łowczynią. W drodze na Olimp prawie usypiałam. Percy już to zrobił, a Annabeth wesoło gawędziła z dwoma boginiami.
Kiedy się obudziłam, byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do sali... tronowej, czy tam jak to nazwać. Tam byli tylko Zeus, Hermes, Apollo i Afrodyta. Kiedy bogowie zobaczyli Demeter, podeszli do niej i zaczęli wypytywać o zdrowie, przytulać i oczywiście o wszystkie takie bzdety. Najbardziej zadowolony był Zeus, bo oczywiście chciał mieć wszystkich bogów przy sobie.
Kiedy podaliśmy panu niebios swoją prośbę, on pogładził się po głowie i zamyslił głęboko.
-Herosi, muszę wam odmówić.
-JAK TY, ZEUSIE, MOŻESZ NAM ODMAWIAĆ? ODZYSKALIŚMY DLA CIEBIE DEMETER!!! POWINENEŚ NAM DZIĘKOWAĆ, I SPEŁNIĆ NASZĄ JEDNĄ, JEDYNĄ PROŚBĘ!!! A TY ANI NAM NIE PODZIĘKOWAŁEŚ, ANI NIE CHCESZ SPEŁNIĆ NASZEJ PROŚBY!!! - wybuchnęłam, i zaczęłam płakać. A potem poczułam, jakby milion igiełek wbiło mi się w szyję, obraz mi się zamazał i poszułam tylko jak upadam na twardą posadzkę.

Obudziłam się... a właściwie nie wiem, czy się obudziłam, bo czułam się, jakbym była tylko lalką, która może się poruszać jedynie dzięki podziąganiu za sznurki. Byłam wśród tłumu ludzi. Wydawało mi się, że powinnam ich wszystkich znać, ale nie znałam. Och, ten chłopak wyglądał jak... ostatni raz widziałam go... nie pamiętam... pamiętam tylko twardu, bolący upadek. I co było wcześniej? Jak się tu znalazłam? I gdzie ja jestem? Nie widziałam nic poza sylwetkami tych wszystkich osób. One nie mówiły, ale szemrały, i wszystkie były takie nudne, jakby nie miały na nic siły ani ochoty. Szczerze, to sama czułam się podobnie.
-Rozstąpcie się. - usłyszałam dziewczyński głos, cichy, ale przekonujący.
Wszystkie sylwetki rozsunęły się, a ja zobaczyłam dziewczynę. Miała rudo-czarne włosy, zielone oczy i ciemną cerę. Była idealnie uczesana, i bardzo modnie ubrana. Tylko była na boso.
Podeszła do mnie i dotknęła na ramię, a ja poczułam, jak tracę w tamtym miejscu czucie, ale to było takie przyjemne, jakbym nie musiała już nic nigdy robić, tylko leżeć i leniuchować.
-Kolejny heros – powiedziała, a ja słyszałam jej głos jak echo. - Zróbcie miejsce!
Ludzie zaczęli się rozmazywać, aż wreszcie nie było tam nikogo, oprócz mnie i tej dziewczyny. Ze zdumieniem odkryłam, że ona zaczyna płakać.
-Jestem Alice, ale moje imię zmieniało się wraz z wiekami. Raz byłam Augustyną, raz Artemą, raz Adellą... Od wieków siedzę tu razem z tymi duchami, a one nie mogą nic powiedzieć. Za to że mówię, uznały mnie królową.
Co to za miejsce? - chciałam zapytać, ale odkryłam, że nie mogę nic powiedzieć.
-Słyszę cię. Twoje myśli. I myśli tej... tej w środku.
Tej w środku?
-Jak jej tam... Bianci di Angelo. Och, jest umarła... W takim razie macie dużo wspólnego.
Jak to dużo wspólnego?... Nieważne... Nie chcę wiedzieć... Chce się stąd wydostać!!!
-Nie pozwoliłabym ci, ale... za bardzo przypominasz mnie. - potem wyglądała, jakby wzrokiem przewiercała mi mózg. - Straciłaś ich? Annabeth, Rachel, Connor, Chejron, Connie, Mackenzie, Silena, Beckendorg, Luke, Percy... Nico. Te imiona słyszę w twojej pamięci.
-Musisz się stąd wydostać, bo wiem, że będziesz potrzebna. Pomogę ci. - powiedziała Alice i mnie popchnęła.
Czułam się, jakbym spadała w otchłań głęboką i ciemną. I nagle otworzyłam oczy.

Byłam w domku Demeter, a nade mną stali Percy, Annabeth, Rachel i Chejron.
-Co... jak... gdzie? - zapytałam.
-Lia!!! Obudziłaś się!!! Nareszcie. Wszyscy się tak okropnie martwiliśmy, oczywiście ja najbardziej.
-Uspokój się, ruda wiewiórko. Ja nie wiem gdzie byłam i co się działo...
-To ja ci opowiem – powiedziała Annabeth i usiadła na krawędzi łóżka. - Po tym, jak krzyknęłaś na Zeusa, to upadłaś. Ale to był taki huk... Jakby wybuchła bomba albo coś takiego. Więc po tym wszyscy spojrzeliśmy na Zeusa, a on zapewnił że nic nie zrobił. Wydawał się jednak być taki zaniepokojony. Powiedział, żebyśmy wrócili do Obozu a on obiecał odnaleźć Nico. Zrobiliśmy tak jak kazał. Driady nałożyły ci jakiś okład i dali lekarstwo, oczywiście podali ci też ambrozję i nektar. Siedzieliśmy tu i czekaliśmy z małymi przerwami przez... - popatrzyła na zegarek na swojej ręce... skad ona go wytrzasnęła? - sześć godzin, siedem minut i czterdzieści jeden sekund.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Moi przyjaciele... tak, chyba przyjeciele, chyba już mogłam ich tak nazywać, byli tacy kochani, opiekowali się mną...
Nic nie powiedziałam tylko mocno przytuliłam zdziwioną Annabeth.
-Lia, kiedy już wydobrzejesz, to chcę z tobą pogadać... z tobą, i z Annabeth oraz Percy'm. - powiedział Chejron.
-D-dobrze. - zgodziłam się, trochę przestraszona. Chejron wyglądał na zmartwionego i takiego śmiertelnie poważnego.
Chejron oraz Percy wyszli, a ja, Annabeth i Rachel pogadaliśmy jeszcze chwilkę, zanim poszułam się zmęczona i ponownie odpłynęłam w sen.

Kiedy się obudziłam, zobaczyłam przy mnie Katie Gardner. Kiedy zobaczyła, że się budzę, uśmiechnęła się szeroko i pomogła mi usiąść. Dała mi do ręki miskę z czymś, wyglądającym jak pomarańczowa zupa.
-Jedz – rozkazała mi wesołym tonem, a ja natychmiast to zrobiłam. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jaka byłam głodna.
-Która godzina? - zapytałam, gdy skończyłam jeść.
-Dziewiąta wieczorem.
Zdziwiłam się i spojrzałam na okno. Rezczywiście, było już ciemno.... No nie tak zupełnie, bo słońce próbowało jeszcze świecić.
Katie zabrała mi miskę, podała mi jakąś książkę, opatuliła kocem i wyszła z domku. Nie miałam najmniejszego zamiaru czytać, więc rzuciłam książkę gdzieś w kąt i przytuliłam się do poduszki. Zupełnie nie chciało mi się spać, ale po chwili znowu powędrowałam w objęcia Morfeusza... Szczerze, miałam już dość spania.

Otworzyłam oczy, i pierwsze co zobaczyłam to uśmiechniętą od ucha do ucha Katie. Znów pomogła mi usiąść i dała talerz z tostami i surówką. Zjadłam wszystko jak najprędzej i chciałam się położyć, ale dziewczyna mi nie pozwoliła.
Zaprowadziła mnie do łazienki (każdy ruch był potwornie bolesny) i pomogła mi się przebrać, a właściwie to ja pomagałam jej przebrać mnie. Potem wyprowadziła mnie z domku, a ja poczułam, jak świeże powietrze dodaje mi sił. Oprowadziła mnie wokół całego obozu, a kiedy powiedziałam, że jestem zmęczona Katie zaprowadziła mnie na plażę i tam we dwie usiedliśmy.
-Driady mówiły, że za jakiś tydzień wydobrzejesz.
TYDZIEŃ?!! Na tą wiadomość westchnęłam głęboko i odchyliłam głowę do tyłu.
-Ej, Lia, będzie dobrze!
-A tak w ogóle, to co dzisiaj jest?
-Sobota.

Następny dzień wyglądał prawie tak samo, i wciąż nie czułam żadnej poprawy. W poniedziałek jednak nie bolało mnie aż tak strasznie, i mogłam już sama siadać. Rano nie było przy mnie Katie, ale około jedenastej wpadła do domku razem z Rachel.
-Connor i Travis zepsuli moje t r z y s a d z o n k i ! Pomyślcie tylko. Trzy sadzonki, nad którymi ja tak uważnie i przykładnie pracowałam!
-Ej, Katie, uspokój się. Będzie lepiej!
-Nie będzie lepiej. Straciłam te trzy sadzonki, i teraz zostało mi tylko czterdzieści siedem.
-TYLKO?
-Tak, tylko.
Potem jakby przypomniały sobie o mnie, i Katie poleciała do pawilonu jadalnego po śniadanie dla mnie. Rachel usiadła na krąwedzi łóżka i spojrzała na mnie.
-Lepiej?
-Dzisiaj już mogę wytrzymać ból, no i jak zauważyłaś siadam już bez niczyjej pomocy.
-To super.
-A jak tam sprawy w Obozie?
-Kristin Chablev od Afrodyty namówiła Chejrona, żeby pozwolił jej zrobić przedstawienie w Obozie. Przedstawieniek, rozumiesz ty to? Będzie wspaniale. Och, i mówiła jeszcze, że mam tam grać. Ja ogólnie bardzo lubię sztuki i przedstawienia, więc mam nadzieję, że to wszystko wypali. Zaprowadzono otwarty konflikt między domkiem Afrodyty a domkiem Demeter, bo wczoraj Railey Jeninks powiedziała, że Lindsey Trenton ukradła jej chłopaka, na co domek Demeter z Lidsney na czele chciał rzucić klątwę na domek Afrodyty. Ginny i Mac zostały najlepszymi przyjaciółkami. Wczoraj wszyscy wskrzeszeni wrócili do obozu. Blare, Lindsey i Kristin przesyłają ci pozdrowienia, a Kristin jest gotowa opiekować się tobą jutro, mimo że jest od Afrodyty. Wyobrażasz to sobie?
Rachel przekazała mi jeszcze parę nowinek, szczególnie na temat Connie i Mackenzie. Nareszcie zjawiła się Katie z mięsem z grilla oraz wczorajszą surówką.
Potem obie dziewczyny zabrały mnie na przechadzkę. Zapomniałam spytać się Rachel o Nico, więc obiecałam sobie, że zrobię tu później. Następnie Rachel poprosiła mnie o ważną sprawę, więc zaprowadziła mnie do swojej groty i posadziła na kamieniu, a sama zaczęła wyjmować ze swojej szafy milion sukienek, spódnic i bluzek na ramiączka.
-Nie wygadasz nikomu? - zapytała, kiedy już wyjęła wszystko.
Pokręciłam głową.
-George Bloom od Apolla zaprosił mnie dzisiaj na randkę.
A potem obie, jak to dziewczyny, zaczęłysmy chichotać i wybierać odpowiednie ciuchy dla Rachel. Kiedy ona przebierała się właśnie w piękną, zieloną suknię ja mimowolnie pomyślałam o pocałunku z Nico. Był on krótki i mało romantyczny, a spododowany był jedynie moją prośbą o zrobienie czegoś, za co Bianca by się wściekła... Ale czy córka Hadesa byłaby zła na swojego brata, za to ze całował się ze mną? A może on co do mnie czuje...
I wtedy nasunęło się pytanie:
Co ja do niego czuję?
Strasznie się martwiłam, kiedy zabrała go ośmiornica, ale pewnie martwiłabym się w równym stopniu o Nico jak i o Annabeth lub Percy'ego... Percy jest chyba jednak lepszym porównaniem. Kiedy syn Hadesa mnie pocałował, czułam się w rodzaju czegoś „Nareszcie!”, ale czy to jednak była miłość?
Zamyśliłam się tak bardzo, że Rachel musiała mną potrząsnąć, żebym jej odpowiedziała. Kiedy wybraliśmy już odpowiedni strój na randkę Wyroczni, ta zaczęła martwić się czym innym. Czy się nie spóźni na randkę. Odprowadziła mnie podenerwowana, posadziła w łóżku, opatuliła kocem i przyniosła jedzenie, a potem z szybkością błyskawicy poleciała się przebrać.
Tak, Rachel wariowała.

We wtorek czułam się dokładnie tak samo jak w poniedziałek. Właściwie, to nie wiem, czym był spowodowany ten mój ból i zmęczenie. Jak już mówiłam, nic nie pamiętałam. Rachel zdała mi relację (ze szczegółami) jej randki z Goergem. Mówiła też, że następnego dnia mają się spotkać na plaży. Cały czas była zdenerwowana. To pewnie przez tego Blooma.
W środę było już o tyle lepiej, że mogłam sama wstać, ale natychmiast traciłam równowagę i spadałam na podłogę. Tego dnia zajmowała się mną rzekoma Kristin Chablev z domku Afrodyty, i muszę przyznać, że była całkiem miła. Poprosiła mnie również o wystąpienie w jej sztuce. Byłam bardzo zdziwiona... No ja się nie nadaję. Zapewniła mnie, że się nadaje i powiedziała, że sztka będzie wystawiana we wtorek za dwa tygodnie.
Czwartek... Mogłam już sama chodzić, o ile się czegoś podpierałam, bo równowagi w dalczym ciągu nie mogłam złapać. Wtedy przyszła do mnie Katie – nie widziałam się z nią od poniedziałku, więc można powiedzieć że trochę mi jej brakowało. Powiedziała, że są wieści o Nico, na co zapomniałam się przytrzymywać ściany i runęłam na podłogę. Katie skomentowała to dość wyniośle ale potem przeszła do Nico. Został wydostany z rąk ośmiornicy – na co odetchnęłam z ulgą i chciałam zatańczyć taniec radości, ale przekonałam się, że nie był to dobry pomysł – ale pobędzie jeszcze trochę na Olimpie. Taka była wola Zeusa, i nikt nie miał ochoty jej podważać.
Kiedy w piątek rano ustałam, żeby jak zwykle rozruszać mięśnie, stwierdziłam ze zdziwieniem, że nic mnie nie boli i odzyskałam równowagę. Podniosłam rękę. W dalszym ciągu nic. Podniosłam drugą rękę – nic. Podniosłam nogę – nic. Rzuciłam się na łóżko – nic. Odtańczyłam zwariowany taniec wygibus – trochę bolało w okolicy prawego łokcia, ale poza tym nic. Pobiegałam po domku Demeter – nic. Z radością wyleciałam z domku. Po drodze minęłam Kristin Chablev, ale biegłam tak szybko, że z pewnością że zdążyła się połapać, że to ja. Kiedy tak biegłam, zderzyłam się z Katie. Na mój widok zaczęła piszczeć i mnie przytlać. Od razu zaniosłysmy tą wieść pozostałym.

Kilka dni później siedziałam na moim łóżku w domku Demeter i malowałam w moim notatniku. Od piątku nic mnie nie bolało ani nie było żadnych takich wyskoków, więc uznałam, że ta dziwna choroba opuściła mnie raz na zawsze. Aż nagle do domu wpadła Rachel. Była cała zarumieniona, z rozwianymi włosami i przejętym wyrazem twarzy. Ach, chyba nie zdążyłam wspomnieć, że ona i George Bloom są parą. Ale wracając, Rachel stała w drzwiach i próbowała coś wyjaśnić, ale nie mogła. W końcu się poplątała i powiedziała tylko jedno słowo, a właściwie imię.
-Nico – wyszeptała, a ja bez słowa odrzuciłam pamiętnik i wstałam. Rachel wyszła z domku a ja podążyłam za nią. Wszyscy uczestiny Obozu tłoczyli się pod Wielkim Domem. Rachel popychała wszystkich i prowadziła mnie do przodu. Tam stali już Chejron, Dionizos, Percy i Annabeth. Spojrzałam na syna Hadesa. Tylko to jedno spojrzenie zapewniło mnie, że jego stan jest gorszy niż mi się wydawało. Wyglądał, jakby coś go rozszarpało na kawałki, a potem niedbale skleiło. Mówiąc prośniej, wyglądał strasznie.
-NICO!!! - wrzasnęłam.
Problem (a może właśnie nie problem) w tym, że to nie byłam ja.

To była Bianca.

2 komentarze:

  1. Ach te końcówki! Jesteś mistrzynią <3 Naprawdę niesamowite. Uwielbiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak zakończenia najlepsze co ja pocznę gdy dojdę do ostatniego rozdziału???
    Pozdrawiam Natka i zapraszam do mnie na VIII rozdział

    OdpowiedzUsuń