PYF!

Nieładnie, nieładnie... zaraz Erynie zjedzą cię żywcem!smierdzacy_lamusie.ogg

wtorek, 17 września 2013

Rozdział VIII

O trzeciej po południu poszliśmy na Third Street Promenade. Na początku nic się nie działo, ale potem... znikąd pojawiła się świnia wielkości dorosłej krowy. Zanim się zorientowaliśmy, rzuciła się na Percy'ego, którego odrzuciło do tyłu.
-Percy! - krzyknęła Annabeth i wyjęła miecz.
-Nie, Ann! - wrzasnęłam i złapałam ją za ramię. - Zagadka pamiętasz?
Percy szamotał się ze świnią i miał coraz mniejsze szanse.
Ann pokiwała głową. We dwie wymówiłyśmy zagadkę oraz jej rozwiązanie. I ze świnią stało się coś dziwacznego. Zaczęła się kurczyć oraz chudnąć. Potem zaczęła się robić srebrna, aż w końcu zamieniła się w szary pyłek. Percy wstał, otrzepał ubranie i powiedział:
-Dzięki, ale sam bym sobie poradził.
-Pocięty na kawałki. - prychnął Nico.

Mieliśmy pieniądze, więc wynajęliśmy dwa pokoje w jakimś motelu w nieciekawej okolicy. Cały był pomalowany na szaro, a obsługa wyglądała jak zombi. Ja i Annabeth rozłożyłyśmy się na łóżkach w naszym pokoju. Nareszcie prawdziwe łóżko! Kiedy Ann już cicho chrapała, ja próbowałam skontatować się z Biancą. A może Chaos ja ode mnie zabrał? To możliwe? A może ona siedzi gdzieś głęboko? Nie miałam pojęcia.
Rano podzieliliśmy się na dwie grupy. Percy z Annabeth obserwowali jedną część miasta, a ja z Nico drugą. Po dwugodzinnym obserwowaniu każdej kobiety w mieście mieliśmy dość. Znaleźliśmy cień wśród drzew posadzonych w odległej części parku. Nagle przypomniało mi się o czym myślałam poprzedniego wieczoru.
-Nico?
-Hmm?
-Zrób coś,za co Bianca by się skrzyczała.
-Hmm, zawsze była zła, jak nie myłem rąk przed jedzeniem.
-Nie, nie takie coś. Coś poważnego, za co byłaby naprawdę wkurzona.
Nico przez chwilę siedział nieruchomo i nic nie mówił, ale potem zaczął się do mnie przysuwać. Kiedy był już bardzo blisko zbliżył usta do moich i... pocałował mnie. Po kilku sekundach oderwał się ode mnie.
-Lia, co się stało?
Przez chwilę się nie odzywałam, byłam oszołomiona tym co zrobił.
-Nie mogę... nie mogę złapać kontaktu z Biancą.
Nico pobladł przestraszony.
-Co? Jak to? Kiedy?
-Przy niewidzialnej wyspie... kiedy wy zniknęliście, ja przeżyłam małe spotkanie z Chaosem, a potem zemdłam. Gdy się obudziłam w ciemnej celi z Annabeth... Bianci już nie było.
Nico się nie odzywał.

Spotkaliśmy się z Percy'm i Ann w jakiejś restauracji. Zapłaciliśmy za kanapki i colę. Percy i Annabeth widzieli grupkę wysokich i ubranych na czarno ludzi, a w środku czuprynę brązowych włosów, które, według nich należały do Chaosa. Nico powiedział im, że straciłam kontakt z Biancą. Na szczęście (lub nieszczęście) nie wspominał o pocałunku.
Poszliśmy tam, gdzie Chaosa widzieli Annabeth i Percy. Zauważliśmy jednego z tych „wysokich i ubranych na czarno ludzi”, który wchodził do opustoszałej kamienicy. Annabeth ze swoją czapką niewidką wkradła się do budynku, żeby coś podsłuchać, a my ukryliśmy się w krzakach i czekaliśmy. Nico chciał ze mną pogadać, ale ja nie miałam ochoty. To moje wyobrażenie, czy stałam się gburowata i chamska?
Annabeth wróciła z wieściami dla nas.
-Demeter jest przetrzymywana w pokoju 301A , tak słyszałam.
-Ale skoro do bogini, to dlaczego nie może się sama uwolnić? - spytał Percy.
Ann spojrzała na niego spode łba.
-Ponieważ oni kradną jej energię życiową.
-Ahaaa.... nadal nie rozumiem.
-Bóg czy bogini, mają w sobie coś takiego jak energia życiowa, która daje im moc i tak dalej. Kiedy ktoś będzie przetrzymywał takiego boga w odległości od Olimpu i jej źródła mocy (np. załóżmy, że ktoś porwał Posejdona, i żeby wykraść jego energie musi go trzymać z dala od Olipmu i wody) to powoli, powoli jego energia życiowa zaniknie, bóg stanie się driadą, satyrem lub czymś takim. Już rozumiesz?
-Nie do końca, ale coś tam rozumiem.
-Kiedy wykradną jej całą energię? - spytałam.
-Za pięć dni.
Pobladliśmy. Mieliśmy pięć dni na uwolnienie Demeter.
-A co się stanie z jej dziećmi? - niepewnie spytał Nico, spoglądając na mnie.
Annabeth pokręciła głową.
-Nie wiem. Albo zostaną takie jak były, albo będą z powrotem ludźmi.
Musieliśmy wkraść się do pokoju 301A, uwolnić Demeter i wrócić do obozu. Prościzna? Gdyby Demeter nie była pilnowana przez milion strasznych ludków... lub potworów i wcielenia początku według greckich mitów.

Ja i Percy szliśmy powoli do pokoju 301A. Kiedy już tam doszliśmy, nie byłam pewna, co chcę zobaczyć.
-Może ty otwórz drzwi, ok?
Percy kiwnął głową i otworzył drzwi. W zasadzie teraz wydawał mi się jakiś dziwny. Ann nie powiedziała mi, czy są znowu parą czy nie, ale zachowywała się, jakby byli, więc nie byłam pewna jak to z nimi jest.
Zobaczyliśmy kobietę ubraną w zieloną suknię z wieńcem na głowie. Kiedy nas zobaczyła jej oczy jakby się poszerzyły a twarz odmłodniała.
-Szybciej, zaraz tu będą! - krzyknęła Demeter.
-Kto tu będzie? - zapytał Percy.
Ja weszłam szybko do środka pokoju i wyjęłam mój sztylet, po czym przecięłam sznury, którymi bogini była obwiązana. Udało nam się wydostać z komnaty, lecz dalej nie poszło tak łatwo. Kiedy skręciliśmy w stronę schodów, zobaczyliśmy dziwnego potwora. Był szkieletem w czerwonym kolorze, miał założoną pelerynę, a zamiast ludzkich stóp... eee, sorki, szkieletorzych stóp, łapy kaczki. Percy wybuchnął śmiechem na widok kaczko-stóp. Ja wyciągnęłam swój sztylet i razem ruszyliśmy na potwora. Wydał z siebie dziwaczne „rrrraaghhhhrrrrr” i wyjął z peleryny coś na kształt miecza, z kulką zamiast rękojeści. Zaatakował mnie, podczas gdy Percy próbował ciąć w jego ciało. Jednak miesz odskakiwał od kości.
-Przecież to niebiański spiż, powinien zamienić się w pył! - krzyknęłam, po czym sobie coś uświadomiłam. - Percy, stopy!
Na szczęście zrozumiał. Wbił miecz w miejsce, gdzie przed chwilą znajdowała się kaczo-stopa, jednak potwór był mądrzejszy, niż nam się wydawało.
-Raaaaaaaaaaarrrrrrrrr! - ryknął i zaatakował Percy'ego. Tym razem to mi się poszczęściło, ponieważ przez przypadek szkielet wytrącił mi sztylet z ręki, któy spadł akurat na jego stopę. Jego kości zaczęly się rozpadać, aż w końcu została po nim tylko czarna peleryna.
-Nieźle – pochwaliła nas moja matka. Jak to dziwnie brzmi. Zwracać się do kobiety ubranej w wianek i zieloną suknię mamo, mając świadomość, że to bogini, która w każdej chwili może cię zniszczyć. Kiedy wyszliśmy na powietrze, Annabeth i Nico od razu rzucili się na nas (najpierw od pczątku witając się z Demeter).
-Potrzebujemy samochodu. Musimy dostać się na Manhattan. - powiedziała Ann.
-Wiesz, ile kosztuje taki kurs taksówką?!!
-A nasze pegazy?
-Kazałem im odlecieć.
-Percy!
-Nie, poczekajcie... - wtrąciłam się. - Nie musimy wynajmować taksówki do Manhattanu. Wynajmijmy taksówkę do San Francisco.
-Mój tata nie ma samochodu – wtrąciła się Annabeth.
-Nie. Nie mówię o twojej rodzinie. Mówię o moim tacie.

Kilka godzin później staliśmy przed moim domem (aby nie nabrać podejrzeń, Demeter przemieniła się w typową kobietę z normalnymi ciuchami). Był to niski domeczek, w kolorze brązu. Przed domem rozciągał się ogród, szerokości równy mojemu domowi. Były w nim najróżniejsze gatunki kwiatów, warzyw itd. Dopiero teraz pomyślałam, jak tata musiał się martwić. Pewnego dnia, po awanturze z nim wyszłam z domu rozzłoszczona i... i co? I nie wróciłam. Co on sobie pomyślał. Weszłam do domu.
Wyglądał tak, jak go zostawiłam.
Salon połączony z kuchnią sprawiał wrażenie niezadbanego. Po podłodze w salonie walały się gazety i ubrania. Stolik był przybrudzony czymś czarnym, a telewizor trzeszczał, i tylko czasami dało się słyszeć chichy głos Tommiego Marihutti, czyli sławnego ogrodnika, którego tata uwielbiał. Jedynie kanapa, dywan, szafa i komoda były w dobrym stanie. W kuchni na parapecie, tak jak zawsze, stały nieudane projekty taty - spalony fikus, niebieska stokrotka i pozginany storczyk. Na stole był gotowy obiad, makaron z serem i surówką. Samego taty nie było nigdzie widać. Sprawdziłam w jego sypialni – pusto. Łazienka – pusto. Taras (a raczej mini dżungla) – pusto.
-Twój tata ma bzika na punkcie kwiatów – powiedział Percy, kiedy weszliśmy na taras, po czym Annabeth trzepnęła go w ramię. - No co?
-Stara się wymyślić nowe kwiatki, które byłyby przełomem w jego karierze naukowca – ogrodnika – uśmiechnęłam się, wspominając słowa taty. - To jedyny z jego udanych projektów – powiedziałam, podnosząc wysokiego na jakieś pół metra, pomarańczowo-różowo-białego storczyka. A skoro nie ma go tu, to musi być na strychu.
Wchodząc na drabinkę od razu usłyszałam znajomy kaszel. Tata siedział na moim łóżku i wpatrywał się w okna. Ok, teraz zapewne muszę powiedzieć, jak wygląda strych, a zarazem mój pokój. Na końcu pomieszczenia jest podium, na którym widnieją moje zdjęcia naturalnej wielkości, oraz kilkanaście kwiatków. Nad szafą wisi mój wielgachny autoportret. Reszta ścian była oknami. Łóżko jest przesunięte pod jedną ze ściano-okien. Wszędzie, gdzie się dało, były farby, kredki, płótna, stojaków i – tego było najwięcej – obrazów. Moje hobby to malowanie.
Odchrząknęłam, i tata – czyli niski, chudy, 50-letni mężczyzna, z wielkimi okularami, szarą brodą i włosami (których zostało niewiele) – odwrócił się.
-Liana! Gdzież ty się podziewałaś?!
-Liana? - powtórzył Nico.
-Tato... jest... dużo spraw do omówienia.

Kiedy już opowiedzieliśmy mojemu tacie o bogach itd., i zapewniliśmy, że Demeter nie zamieni go w kwiatka – o czym zapewne skrycie marzył – nareszcie, odzyskał rozum, i zaprosił nas na dół.
Siedliśmy przy stole w salonie, a tata starał się wyczyścić czarną plamę po kawie na stoliku, mrucząc pod nosem coś o trzęsącej się ręce. Kiedy on użerał się z czarnym intruzem Annabeth powiedziała mu, że ja i ona zrobimy herbatę, i zaciągnęła mnie w stronę kuchenki.
Wyciągnęłam z szafki herbatę i zaparzyłam wodę, a Ann wyjęła szklanki.
-Twój tata to naprawdę fajny człowiek – wymruczała, kiedy czekaliśmy na wodę.
Już miałam powiedzieć coś o jego dziwnym hobby wymyślania innych gatunków kwiatów, kiedy uzmysłowiłam sobie, że Ann ma rację. Tata zawsze był przy mnie, nawet kiedy ja nie chciałam go przy sobie.
-Czasami wydaję się taki... dziwny – ciągnęła córka Ateny – Właściwie mało mówiłaś... co ja gadam, w ogóle nie mówiłaś o swojej rodzinie. Może teraz mi coś powiesz?
Postanowiłam opowiedzieć Annabeth całą historię mojego taty.
-Nazywa się Berth. W młodości był geniuszem. Po liceum zaczął uczyć się w jakimś Ośrodku Badawczym. W trakcie trwania egzaminów, dzięki których mógłby dostać się do Ośrodka i być naukowcem, zachorował. Nie przystąpił do egzaminów, a oni nie chcieli dać mu drugiej szansy.
Załamał się i zajął hodowlą kiatów. A kiedy urodziłam się ja, postanowił spróbować na nowo, tym razem samodzielnie, i połączyć swoją inteligencję ze swoim hobby. Kiedy miałam 2 lata poznał Esmeraldę. To była naprawdę fajna kobieta, młodsza od taty o 5 lat. Planowali wziąć ślub, a ja się z tego ogromnie cieszyłam. I wtedy był ten wypadek, Esmeralda zginęła. Miałam 7 lat. Wtedy nasze relacje się popsuły, zaczęłam się z nim kłócić, nie wiem dlaczego, ale obwiniałam go o jej śmierć... Potem nigdy nie miałam dobrych kontaktów z nim... W szkole stawałam się nie do zniesienia....
W połowie mojej opowieści woda się zagotowała i Annabeth zaczęła ją wlewać do szklanek.
Bez słowa zaniosłyśmy napój Demeter, Percy'emu, Nico i mojemu tacie.

Tata oczywiście zgodził się pożyczyć nam samochód, więc godzinę temu (pod wieczór) wyruszyliśmy na Manhattan. Kierował Percy, Nico siedział z przodu a „kobiety na tyle”, jak to powiedział syn Posejdona, na co Ann odparła, że to Demeter powinna kierować, ale ona znowu odpowiedziała że nie umie prowadzić (na co wszyscy stanęliśmy jak wryci).
Nie wiem, czy pozostali to zauważyli, ale kiedy wjeżdżaliśmy do tunelu (bo na drodze coś budowali) ja dostrzegłam pięć postaci w pelerynie, i zaczynałam się obawiać, czy to nie szkielety. Pod końcem drogi, tam gdzie był wyjazd, na ścianie wisiała wielka rama, z napisem „północna rama”. Coś mi się kojarzyło, ale nie mogłam sobie przypomnieć.
Właśnie koło tej ramy samochód sfiksował. Wysiedliśmy z niego, a Nico obejrzał opony i stwierdził, że jedna z nich się przedziurawiła.
-Świetnie – powiedziałam równo z Ann, i zaczęliśmy debatować, co tu zrobić. Annabeth sprawdziła, czy w bagażniku nie ma zapasowej opony, ale z jednej przedziurawionej która znajdowała się w bagażniku wynioskowaliśmy, że ta przebita to była zapasowa. Percy chciał jechać na zepsutej oponie, ale przekonaliśmy go, że to niemożliwe. Annabeth chciała pójść się kogoś spytać, gdzie można kupić opone. Pytanie tylko, gdzie znajdziemy innego człowieka. Była ósma wieczorem i wszyscy mądrzy ludzie pewnie siedzieli w domu.
-Ehh, herosi? - powiedziała Demeter w trakcie naszego debatowania.
-Nie teraz, mamo.
-Ale powinniście to zobaczyć.
-Mamo, proszę.
-ATAKUJĄ NAS POTWORY, WIĘC PRZESTAŃCIE SIĘ PRZYGLĄDAĆ SAMOCHODOWI I RUSZCIE CZTERY LITERY BO JAK NIE TO ZARAZ ZGINIECIE!
Na jej krzyk obróciliśmy się wszyscy dokładnie w tym samym momencie. I dokładnie wtedy zaatakowało nas pięć szkieleto-kaczek, które widziałam wcześniej.
-Celujcie w stopy! - zdołał wykrzyknąć Percy zanim został zaatakowany.
Demeter machnęła ręką i jeden ze szkieletów zamienił się w zboże, ale zaraz po tym upadła na ziemię, przez co musiałam ochraniać i ja.
-Potrzebuję... regeneracji – powiedziała.
Annabeth pokonała swojego szkieleta i przybiegła mi na pomoc. Jakby telepatycznie porozumieliśmy się. „Ty walcz, ja odciągnę Demeter”. Wzięłam boginię (a szczerze mówiąc, nie była taka lekka na jaką wyglądała) i wsadziłam do samochodu. I gdy tylko zamknęłąm drzwiczki starego vana usłyszeliśmy ryk. To wielka, wielka, wielka, fioletowo-biała ośmiornica, tratowała wszystko co na swojej drodze, żeby się do nas dostać. Nawet trzy szkieletory na chwilę zamarły i obróciły się. Ośmiornica ryknęła, a Percy, korzystając z nieuwagi szkieletów zabił swojego. Wtedy wielka morska... eee... coś tam się na niego rzuciła. Percy starał się jak umiał, ale nie mógł jej zabić. Miecz odskakiwał od jej ciała jak od metalu. Nico zaczął mu pomagać, a w tym czasie my z Annabeth zajęliśmy się dwoma szkieletorami. Pokonałyśmy je, ale zanim Ann to zrobiła on ją ugodził i ta zemdlała. Ośmiornica jakby zawyła ze szczęścia. Percy stanął przed Ann.
-Nie tkniesz jej! - wrzasnął do ośmiornicy.
Ośmiornica wyciągnęła macki. Nico i ja prędzej połapaliśmy się, o co jej chodzi.
-Percy, uważaj! - krzyknął Nico i powalił go na ziemię, zanim ośmiornica go złapała. Ale wskutek tego, zdobyła Nico.
-Nico! - wrzasnął Percy.
Ośmiornica ekspresowo odpełzła, i po jakimś czasie słyszeliśmy tylko krzyki Nica, ale ona również ucichły.
Percy chciał za nią pobiec, ale powiedziałam, że lepiej, gdybyśmy zajęli się Annabeth. A co do Nico... Nie wiem, byłąm już wykończona. Za dużo wrażeń. I nagle mój wzrok spoczął na napisie na ramie. I już wiedziałam, skąd znałam ten napis.
-Percy...
Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
-Percy, na tę misję nie powinna wyruszyć jeszcze jedna osoba, rozumiesz? Bo jeszcze jest Demeter. To ma sens, dlaczego ośmiornica go zabrała...
-Lia, co ty bredzisz?!

-Przepowiednia. Czwórka niech stanie w północnej ramie. Czwórka.

2 komentarze:

  1. Jesteś genialna *.*
    Świetny powrót
    świetny rozdział
    w ogóle wszystko świetne :D
    i ten pocałunek... kojarzył mi się że sceną z "intruza" stephenie meyer. Mimo wszystko byłam niesamowicie szczęśliwa, że wreszcie coś się zaczyna układać.
    A pod koniec...
    Ech. Szkoda słów. Pokomplikowalo się.
    Ale i tak Cię kocham <3 I Twoje cudowne opowiadanie ^^
    Buziaki
    MERR

    PS u mnie na blogu oczywiście nowy rozdział (21), zapraszam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Naprawde super rozdział! Wszystko takie tajemnicze. Z tą czwórką świetne! Masz mega długie rozdziały w porównaniu do moich! Pisz dalej masz talent. Pozdrawiam i życze weny
    Natka

    OdpowiedzUsuń