Następnego
dnia rano, około siódmej, pobiegłam do Rachel. Mieszkała w
jaskini przed lasem.
-Rachel!
- wrzasnęłam gdy tylko tam przybiegłam.
Nie
chcę mówić, jak wyglądała. Jeszcze gorzej niż wczoraj. Włosy
zebrały się w jedną, niewyraźną szopę. Pod oczami miała
podkowy. Widziałam, że próbowała to zatuszować makijażem, ale
wyszło marnie. Brązer tylko pokreślał jej zmęczenie, szminka
upodobniała ją do wampirzycy, a puder rozmazywał się po twarzy.
-Rachel
– jęknęłam.
-Czego?
- dosyć nie wyraźnie mruknęła.
-Muszę
wiedzieć o czym były twoje wizje.
-Po
co?
-Przemawia
do mnie Bianca di Angelo.
Rachel
wybałuszyła na mnie oczy.
-C-co?
-To
ta... Idziemy do Percy'ego!
Rachel
zaprowadziła mnie do Percy'ego, chłopaka Annabeth. Siedzieli razem
w domku Posejdona i... no ten... całowali się. Oboje z Rachel się
zarumieniłyśmy.
-Ehem!
- odchrząknęła Rachel.
Przestali
się miziać i podnieśli wzrok na nas.
-Percy.
Ty ją może znałeś... - chciałam wszystko wytłumaczyć, ale
przerwała mi Bianca di Angelo.
-Percy!
Uwolnij mnie! Złapała mnie Gaja! Nie mogę wrócić do umarłych,
ale mogę do żywych. Uwolnij mnie! Nie pozwól żeby Nico
popełnił... - dalszego głosu
nie słyszałam. Wiedziałam i widziałam, że wypowiedziałam te
słowa na głos.
-Bian...ca? - wyszeptał Percy.
-O
tym chciałam powiedzieć. To wczoraj ona
namówiła mnie, żebym skłamała na temat swojego pochodzenia. Ann,
uwierz.
Annabeth zastanowiła się chwilę.
-Ok, wierzę, ale tylko dlatego że widziałam i słyszałam, co
właśnie zrobiłaś.
-Wiem, ona przemawia przeze mnie.
-Lia – powiedział Percy – ona nie tylko przez ciebie przemawia.
Ty... zamieniłaś się w nią.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. To dziwaczne.
-Bianca chce cię prowadzić, a tym samym wrócić do świata żywych,
jak powiedziała. - odgadnęła Annabeth – Przemawia przez ciebie.
Jako, że jest już umarła, wie, co się stanie, i jaki ma na to
wpływ to co zrobimy teraz. Dlatego Bianca chce tobą kierować, bo
prawdopodobnie ma się coś stać, coś dobrego, a jeśli ty zrobisz
coś niezgodnego z tym to to się nie stanie. Jedyne, z czym ma
problem, to z tym, że ty jej nie pozwalasz.
-Ja... jej... nie pozwalam?
-Musisz pozwolić jej w siebie wejść.
-Ale... nie zamienie się w nią czy coś?
-Nie. Ona po prostu będzie czasami przez ciebie przemawiała. No i
całkiem spora możliwość, że podczas snu będziesz się mogła z
nią spotykać. Tylko jest efekt uboczny. Kiedy otworzysz swoją
duszę żeby weszła... No wiesz... Dużo zmarłych chce mieć kim
pokierować... Musisz być staranna i otworzyć swoją duszę tylko
dla Bianci. Tylko.
Coś mnie drgnęło od środka.
-Czekam.
Pójdę pierwsza. Jako córka Hadesa chyba mogę ich zatrzymać.
- usłyszałam.
-Super. Bianca jest przygotowana – powiedziała Ann. - Polecę do
Chejrona i możesz zacząć ''otwierać swoja duszę''. Tylko mam
jedno pytanie: dlaczego Bianca wybrała ciebie? Przecież ona cię w
ogóle nie zna.
-Zobaczymy – powiedziałam równo z Biancą.
Annabeth wyleciała z domku a my czekaliśmy. Za chwilę jednak
przybiegli obydwoje.
-Percy, Rachel, Lia... To prawda, co Annabeth mówi?
Wszyscy pokiwaliśmy głowami.
-Nie widziałem co prawda, przez te tysiąc lat kiedy żyję wejścia
umarłego w żywego. Teraz może mam okazję. Jeśli nie chcesz tego
robić, Lio, nie musisz.
Wziełam, głęboki oddech.
-Chcę.
I
wyobraziłam sobie Biancę. Raz, jedyny raz, podczas którego wołała
Percy'ego ją widziałam. Postać dziewczyny ze srebrym strojem
(Łowczyń, jak powiedziała Ann) z zieloną czapeczką na głowie.
Wyobraziłam sobie szklankę – moją duszę, a nad nią Biancę.
Wyobraziłam i poczułam
jak szlanka się otwiera. Poczułam tysiące głosów. Pewnie się
zastanawiacie jak można czuć głosy. Nie wiem, nie potrafię
wytłumaczyć. Nagle widziałam jak próbuje wejść w tą szklanke
tysiące osób, a Bianca tylko stoi i czeka. Ona nie może wejść.
Ja muszę otworzyć swoja duszę tylko dla niej. Wyobraziłam sobie
mur – wielki, gruby i szary, który odradza szklankę od innych.
Wobraziłam sobie wejście przed Biancą, a potem kolejny mur
odgradzający Biancę od innych. Wtedy Bianca postawiła krok... i
wessała ją szklanka. I poczułam się jakby tysiące szpilek wbiło
się w moje ciało. Zobaczyłam Biancę – szła do mnie powoli z
uśmiechem na twarzy.
Słyszałam krzyki. Annabeth, Percy'ego, Rachel, Chejrona.
-Witaj – powiedziałam do Bianci.
A następnie zemdlałam.
Kiedy się obudziłam stwierdziłam jakąś zmianę w sobie. Byłam
mniejsza o jakieś trzy centymetry, na sobie miałam srebrny stój
Łowczyni a na głowie zieloną czapeczkę.
Zamieniłam się w Biancę, pomyślałam. Przekręciłam się na bok,
ale wskutek tego spadłam z łóżka. Podniosłam głowę, i, dziwna
rzecz, nie zauważyłam twarzy Bianci, lecz swoją. Srebrny strój
Łowczyni jakby powoli blakł.
Do domku (bo oczywiście, znajdowałam się w domku Percy'ego, tam,
gdzie doszło do wejścia) weszli Ann, Percy, Rachel i Chejron.
-Na Zeusa! - zawołała Annabeth i Rachel i pobiegły do mnie.
-Coś ze mną nie tak? - zapytałam szybko.
-Ty... ty... - Ann nie mogła znaleźć słów.
-Co...C-co się stało?
Szybko rzuciłam okiem na moje ubranie w lustrze. To co zobaczyłam...
nie miało żadnego sensu.
Srebrny strój Łowczyni połyskiwał leciutko. Zielona czapka
przekrzywiona na bok nadawała mi troszkę zawadiacki wygląd. Moje
oczy, jak zwykle zielone, tym razem miały bystre i przenikliwe
spojrzenie, niż, zamiast wcześniej, być rozbawione i szalone.
Włosy układały się gładko i pięknie zamiast być wiecznie nie
ułożoną szopą.
-Bianca cię zmieniła – wyszeptała Annabetch.
Łzy (tak, łzy!) napłynęły mi do oczu. Wiedziałam, co to
oznacza. Żeby spełniło się to, co Bianca widziała, musiałam
skłamać na temat swojego pochodzenia, bo musiałam przyjść z
Rachel do Annabeth. Annabeth była u Percy'ego, a Bianca chciała,
żeby wejscie było w tym domku. Ale reszty nie rozumiałam. Dlaczego
Bianca mnie zmieniła?! I co mają oznaczać te ciuchy, ubrania.
-Och,
Lio, pewnie nic nie rozumiesz. Z czasem to się wyjaśni. A... i
zaraz Rachel wyplunie przepowiednie.
I zaraz Rachel schyliła się i wypluła z ust zielony dym.
-Na
misję dziecie Demeter wskaże,
Chłopiec
przeżyje, Dziewczyna może
Bogini
Nyks oświeci mocą,
A
Zeus przyjdzie – pewnie z pomocą.
Czwórka
niech stanie w północnej ranie,
Dalej
prowadzą świąteczne sanie.
Ostatni wers był wręcz komiczny. No bo ''Dalej prowadzą świąteczne
sanie''? To jakiś wers dla idiotów.
Po obiedzie Chejron zwołał naradę grupowych domków i mnie, i
kozła Grovera, o którym opowiadała mi Ann i Rachel.
-A więc – zaczął Chejron – musimy isć na misję. Oprócz
tego, doszły do nas wieści... Że porwano boginię Demeter.
Kathie, grupowa mojego domku podniosła się.
-Nasza matka?!
-Kathie, spokojnie – zawołał Chejron – Rachel wymówiła
przepowiednię. Jak ona...
-Na
misję dziecię Demeter wskaże,
Chłopec
przeżyje, Dziewczyna może
Bogini
Nyks oświeci mocą,
A
Zeus przyjdzie – pewnie z pomocą...
– wyrecytowałam.
-...czwórka
niech stanie w północnej ranie...
– powiedziała Annabeth.
-...dalej
prowadzą świąteczne sanie. –
usmiechnął się Percy.
Wszyscy zaczęli mruczeć coś do siebie.
-Na
początek – powiedział Chejron – trzeba zastanowić się nad
wersami. Na misję dziecie Demeter wskaże.
Wszyscy spojrzeli na Kathie. Ja też. Kathie wstała i powiedziała
lekkim głosem.
-Nie wiem, czy powinnam iść. W końcu to w obecności Lii
przemówila Rachel.
Nastała cisza, którą rozumiałam tak, że każdy jest za Kathie.
Kathie usiadła.
-Chłopiec
przeżyje, dziewczyna może.
-To chyba znak, ze na misje powinna pójść jeszcze jedna i
dziewczyna i jeden chłopak. - powiedziałam.
-Annabeth, Percy? - powiedział Chejron. Oboje skinęli głową, choć
Ann nie wydawała się zachwycona słowami ''dziewczyna może''.
-Bogini
Nyks oświeci mocą.
-Nyks to bogini nocy. Może przyjdzie i da wam jakąś moc –
powiedział Connor z domku Hermesa.
-Byłoby miło – mruknęła Kathie.
-A Zeus przyjdzie – pewnie z pomocą.
-To super – wyszczerzył się Percy.
-Nie zapominaj, że tam jest ''pewnie'' a nie z pomocą.
-Czwórka
niech stanie w północej ranie.
Spojrzeliśmy po sobie. Czwórka. Czyli na misję powinna iść
jeszcze jedna osoba?
No i jeszcza ta północna rana. Co to miało znaczyć?!
-Dalej
prowadzą świąteczne sanie.
-Może otrzymacie pomoc od Mikołaja – zawołał ktoś.
-Dobrze więc – powiedział Chejron – Na misję idzie Kathie
(kurr, zapomniałam nazwiska), Percy Jackson i Annabeth Chase.
Zgadzacie się?
Percy i Ann przytaknęli, natomiast Kathie wstała.
-Ja uważam, że to Lia
powinna pójść na misję. Poza tym w moim śnie... – urwała.
-Lio Jones, czy zgadzasz się iść na misję? - usłyszałam.
Byłam pewna, ze między tymi dwoma zdaniami było coś jeszcze, ale
jakbym słyszała tylko połowę narady. Moje myśli skierowane były
do Bianci.
-Tak, zgadzam się-
powiedziała Bianca.
-Ej, wcale nie chcia... - zamilkłam.
-Więc jest trójka. A czwarty?
Do pokoju wszedł Nico di Angelo, ten chłopak z lasu. I (przyznam
się!) podobał mi się.
-Ja. - powiedział i spojrzał prosto na mnie.
Tego wieczoru przyśniła mi się... ehem... no, dziwna wizja. Akcja
działa się w domku, nad morzem jak się domyślam. Jedna
dziewczynka o czekoladowych włosach i niebieskich oczach malowała
obrazek Demeter i Hadesa, trzymających się za ręce i śmiejących.
Demeter i Hades?! Przecież się nienawidzili. Do pokoju weszłam...
ja, tylko że miałam jakieś... bo ja wiem... dwadzieścia lat? W
oczach miałam furię, ale taką dziwną, taką... matczynną.
-Jane Elizabeth di Angelo, co ty sobie wyobrażasz?! Mówiłam,
powtarzałam, a ty ciągle nic!
-Mamo, nie możesz o nim zapomnieć. Obiecałaś...
Zauważyłam że starszej mnie po policzkach biegnęły łzy.
-Hades nie zabrał go bez powodu. - powiedziałam starsza ja twardo.
- Nico coś przeskrobał.
Odwróciłam się (starsza ja) i powiedziałam cicho, tak cicho, żeby
nikt nie usłyszał:
-A ja wiem, co.
Obudziłam się, zlana, nie wiem dlaczego potem. W głowie ciągle
miałam sen, to jak powiedziałam imię Nico, tą małą dziewczynkę,
która mówiła do mnie mamo.
Świetny blog :D
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że ktoś jeszcze prowadzi coś o herosach na blogspocie. Cóż, najwidoczniej dużo rzeczy się kryje przed człowiekiem...
Początek (rozdział 1) był troszkę niezrozumiały, ale rozumiem, że wstępy zawsze są trudne. Poza tym mogłabyś bardziej rozwinąć akcję, a nie ją przyspieszać. I, błagam!, nie środkuj tego tekstu, bo głupio się czyta. Mam nadzieję, że się nie obrazisz za słowa krytyki. Ja po prostu chcę pomóc Ci w doskonaleniu :D
Bardzo fajna fabuła, oryginalny pomysł. Zdziwiło mnie trochę wprowadzenie Bianci, ale może być fajnie jak rodzeństwo Hadesa się zbierze do kupy xD Tylko trochę mnie ciekawi jedno: jak zdążyłam się zorientować, Lii podoba się Nico. Ale jak ona może go poderwać, skoro w jej ciele jest jego siostra?! To trochę skomplikowane, ale poczekam na rozwój wolnejszej akcji.
Fajnie opisałaś sen. Mam niejasne przeczucie, że ta kobieta, którą była Lia w czasie snu, to matka Nico i Bianci. Ciekawi mnie, co przeskrobał Nico :DD
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :) Kiedy bedzie? Powiadomisz mnie, jak dodasz?
Merr
PS U mnie widziałam, że skomentowałaś rozdział 7, a wstawione jest do 10. Jako że ja, zaproszona do Ciebie, przeczytałam Twojego i skomentowałam, proszę o to samo u mnie: http://percyiannabeth.blogspot.com/
I zapraszam jutro na nr 11 :D M.
Po pierwsze: oczywiście, że się nie obrażę za krytykę, bo w końcu każdy może coś powiedzieć.
UsuńPo drugie: Co do Lii i Nica to jeszcze nad tym myślę, ale słusznie zauważyłaś że jej się on podoba.
A co do nexta to nie wiem, na Wordzie mam na radzie wyrobiony tylko początek ale postaram się szybko go robić. To teraz, zgodnie z prośbą idę na Twego bloga.
A, i jeszcze bardzo ci dziękuję za pierwszego posta na moim blogu.
Fajny styl pisania. Ciekawe opowiadanie. Fajnie że do opowiadania dodałaś Ann, Percego i reszte. Podoba mi się pomysł z tym wcieleniem Bianci w Lię i że jest ona córką Demeter. Blog oryginalny i bardzo mi się podoba. Trafiłam tu przez przypadek ale zostanę na dłużej. Masz talent, pisz dalej. Idę czytać next. I oczywiście zapraszam do mnie http://wswiecieherosow.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNatka <3