PYF!

Nieładnie, nieładnie... zaraz Erynie zjedzą cię żywcem!smierdzacy_lamusie.ogg

sobota, 4 października 2014

Rozdział III - Misja: na ratunek Wyroczni!

W poprzednim poście gadałam, że rozdział w przyszłym tygodniu, no ale... jakoś tak mnie pchnęło xD. No i oto rozdział! Zapraszam do czytania i komentowania!

Już kilkanaście razy miałam okazje się przekonać, jak denne potrafi być życie herosa.
Kiedy tylko się obudziłam zobaczyłam nad sobą twarz przerażona twarz Katie. Ciekawe, co się znów stało, bracia Hood spryskali domek sosem pomidorowym?
-Rachel zniknęła. - powiedziała. Natychmiastowo wyskoczyłam z domku i poszłam się przebrać. Oprócz mnie i Katie nikogo nie było w domku, a kiedy wyszliśmy na dwór zobaczyliśmy tłum ludzi pod Wielkim Domem. Pobiegłyśmy w tamtą stronę. Wszyscy Obozowicze otoczyli Chejrona, który trzymał coś w dłoni – niewielką karteczkę.
-Chejronie! - krzyknęłam. - Co się stało z Rachel? O co tu chodzi?
Centaur spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Dziś w nocy, przed granicą Obozu dopadł ją jakiś straszliwy potwór. Słyszeliśmy przerażające krzyki, które się oddalały. Potwór ją gdzieś porwał.
Zacisnęłam ręce. Po co głupia opuszczała Obóz? Nic by się jej nie stało...
-Co to? - wskazałam na kartkę w ręku Chejrona.
-Możliwe, że jednak wróciła do Obozu i jeszcze raz wyszła, a wtedy dopadł ją ten potwór, bo zostawiła wiadomość.
Wyrwałam Chejronowi karteczkę i ze strachem odczytałam jej zawartość:

Wczoraj przemówiłam:

Zaginiona Wyrocznia ukaże swą ostatnią przepowiednię
gdy słońce ponad ciemne okrycie wzejdzie.
Sześcioro herosów na misję wyruszy,
lecz skład ich po powrocie się skruszy.
Jeden z nich zdradzi, jeden zginie
a jeszcze jeden z miłością się minie.
Pod przywództwem sowy drogę odnajdą
lecz tego, po co wyruszyli, nie odnajdą.

Czuję, że on jest gdzieś blisko i na mnie czyha... Uważajcie!”

-Ale o co tu chodzi? - zapytałam, wpatrując się w kartkę, jakby dzięki temu miała zmienić treść.
-Pewne jest jedno. - powiedział Chejron. - Wyrocznia zaginęła, a my mamy przepowiednię. Trzeba wyruszyć na misję.

Półgodziny później nerwowo odbijałam na paletce piłkę pingpongową, kiedy Chejron zwoływał grupowych domków. Uparłam się, że chcę na nim być, a Chejronowi najwyraźniej było przykro i pozwolił mi zostać.
Kiedy centaur pokrótce wyjaśnił całą sprawę, zerwałam się z miejsca i wykrzyknęłam:
-Musimy po nią iść!
Katie i Percy musieli siłą ciągnąć mnie, żebym usiadła.
-Jak już powiedziała nam Lia – zgromił mnie spojrzeniem Chejron – jasne jest, że musimy udać się na misję. Według przepowiedni na misję powinni się wybrać sześcioro herosów. Wybrane osoby wyruszą jutro o świcie.
-Dopiero jutro?! - wykrzyknęłam.
-Uspokój się. - szepnęła mi na ucho Katie, więc naburmuszona i zdenerwowana skrzyżowałam ramiona i siedziałam jak na szpilkach.
-Czy zgłaszają się jacyś ochotnicy na tę misję?
-Ja! - krzyknęłam, znowu wystrzeliwując do góry, aż Percy dał mi mocnego kuksańca w żebro i dopiero usiadłam.
-Pewna jesteś? - powiedziała Silena, patrząc na mnie spode łba. - Jeśli dobrze zrozumiałam przepowiednię, to na misję wyruszy szóstka herosów, a wróci trójka. Chcesz iść na pewną śmierć? Ja bym nie ryzykowała.
-Więc mam siedzieć i czekać aż ktoś zabije moją przyjaciółkę?! - wydarłam się.
-Spokój! - krzyknął Chejron. - Uspokójcie się. Sileno, jeśli Lia dobrze przemyślała swoją decyzję i dobrowolnie się zgłasza – centaur popatrzył na mnie, a ja energicznie pokiwałam głową - to mam obowiązek ją puścić. Mamy jeszcze jakichś ochotników?
Zuważyłam, że siędzący obok mnie Percy zaczął się wiercić.
-Ehm... - zaczął cicho, po czym odkaszlnął i mówił dalej: - Jeśli już mówimy o czekaniu, aż ktoś zabije Rachel, to ona jest także moją przyjaciółką i też chcę iść na misję.
-Świetnie! - wykrzyknęła Annabeth, podnosząc ręce do góry. - W takim razie ja też chcę iść.
Percy spojrzał na Annabeth, która siedziała po jego drugiej stronie.
-Annabeth, z tej misji nie wróci prawdopodobnie dwójka lub trójka herosów, a ja nie pozwolę, żebyś była jedną z nich.
-A ja nie pozwolę, żebyś ty był jednym z nich. - powiedziała Ann, łapiąc syna Posejdona za rękę. - Trzymamy się razem, tak?
Percy pokiwał głową i się uśmiechnął.
-Ja też pójdę. - usłyszałam Nico, który siedział po drugiej stronie stołu. Kiedy na niego spojrzałam, lekko się do mnie uśmiechnął.
-Mamy jeszcze jakichś ochotników? - spytał Chejron, ale tym razem odpowiedziała mu cisza.
-Ja... - zaczęła Katie – ja nie chcę nikogo straszyć, ale w przepowiedni jest, że poprowadzi was sowa, a więc... no... - i spojrzenia wszystkich spoczęły na Annabeth. Córka Ateny wydawała się być trochę niepewna, ale wstała i powiedziała głośno:
-Ja, Annabeth Chase, poprowadzę misję w celu odnalezienia Wyroczni.
Chejron patrzył na nią niespokojnym wzrokiem. W końcu był dla niej jak drugi ojciec, a mało który ojciec chciałby posyłać swoją córkę na niebezpieczną wyprawę.
-Wciąż brakuje nam dwójki osób. - przypomniałam szeptem, ale i tak wszyscy mnie usłyszeli.
-Może poszukamy innych osób wśród innych Obozowiczów, nie tylko grupowych?
Chejron pokiwał głową i wszyscy podążyliśmy za wychodzącym cenaurem. Najwyraźniej wszyscy postanowili „przypadkowo” usiąść w pobliżu narady grupowych, a jeśli ktoś coś usłyszał, to przypadkowo. Taaa...
Chejron wyjaśnił całą sprawę i to, że potrzebujemy jeszcze dwójki towarzyszy. Widocznie żaden z pozostałych Obozowiczów nie był silnie związany z Rachel, a wszyscy nie byli zachwyceni świadomością, że być może zginie na misji, tak więc ochotników było mało Jedyną osobą, która mnie zadziwia, była pewna dziewczyna. Podniosła rękę i przepchnęła się przez tłum.
-Ja chcę iść!
Na moje oko mogła mieć z piętnaście lat. Może szesnaście. Miała falowane, złote włosy, i oczy w kolorze niebieskim, intensywnym i mocnym niebieskim.
-Anabel, jesteś pewna? Jesteś w Obozie od niedawna i...
-Chcę iść! - wykrzyknęła dziewczyna, która najwidoczniej nosiła imię Anabel. Uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem, kto jest jej rodzicem. Muszę się o to spytać kogoś z pozostałych, później.
-Jest jeszcze jakiś ochotnik czy ja mam wybrać... - nie dokończył Chejron, ponieważ gdzieś w tłumie zauważyliśmy podniesioną w górę rękę. Zauważyłam, że Annabeth lekko zbladła.
-Luke. - powiedział Chejron, a mnie po prostu wmurowało w ziemie.
Luke, na kulach, podszedł do nas.
-Wiem, że mam pewien problem. - wskazał ruchem głowy na swoje kule. - Ale jeszcze kilka dni i obejdę się bez nich. Czuję się dobrze. I poza tym... chce znów działać. Mam dość siedzenia w obozie. Chcę jakoś udowodnić, że nie jestem zdrajcą, że pomogę odzyskać Rachel. - mówił do Chejrona, ale ja go słyszałam. Podobnie jak Nico, bo złapał mnie za rękę a drugą ręką wskazał na syna Hermesa.
Po chwili wahania Chejron kiwnął głową. Mieliśmy już pełen skład, ale obecność Anabel i Luke'a nie napawała mnie optymizmem. No i, sądząc po wersach przepowiedni, przynajmniej jedna osoba umrze, a jedna nas zdradzi.

A zapowiadały się fajne, bezproblemowe wakacje.

Trolololo

Cześć. Przepraszam wszystkich za to, że nie ma rozdziału, ale nie martwcie się, rozdział się pisze. W następnym tygodniu powinien być. A w międzyczasie, zastanawiam się nad konkursem na blogu, co myślicie o tym pomyśle?
No i dodałam jeszcze ankietę, w której możecie głosować na ulubioną postać z opowiadania.

Tudzia