PYF!

Nieładnie, nieładnie... zaraz Erynie zjedzą cię żywcem!smierdzacy_lamusie.ogg

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział XIII

Ostatnie rozdziały będą krótsze.
Zbliżamy się ku końcowi...



Nie stał sam. Była z nim dziewczyna... Była dużo wyższa od niego, miała blond włosy... Ale jej oczy mnie przerażały. Były niebieskie... jeśli można by było tak je nazwać... Był tak jasne, że prawie białe, ale jeśli ktoś przyjażałby się uważniej można by było zauważyć jakiś błękit w tych oczach.
-Nico! - wykrzyknęła Bianca i rzuciła się by powitać brata. Przytuliła go i już więcej nie puszczała, cay czas trzymali się w objęciach. Czułam się trochę niezręcznie więc zaczęłam szurać nogami.
-Więc... tak... to jest... ehm... Angelina... ehm... moja dziewczyna... córka córki Aresa i syna Afrodyty. - powiedział Nico.
Kiedy to usłyszałam podwójnie mnie zamurowało. Nico miał DZIEW-CZY-NĘ? A jej rodzice byli półbogami? W takim razie ona była... półpółbogiem? Ćwierćbogiem? Stałam jak słup i tylko się gapiłam na nich.
-W Obozie są problemy... - ciągnął Nico. - Herosi znikają, a potem... potem znajdujemy ich martwe ciała na granicach Obozu. Lia – syn Hadesa zwrócił się do mnie – wszyscy przepraszają, że ci nie uwierzyli. To był naprawdę Chaos. Tylko jakoś zmodyfikował nam pamięci i...
-Rozumiem – przerwałam mu.
-Musicie nam pomóc. - powiedział niemal błagalnym tonem Nico.
Przez chwilę nie mogłam się ruszyć.
-Proszę – powiedział Nico patrząc na mnie i na Biancę.
Wyciągnęłam swój sztylet, który bezpiecznie leżał w kieszonce mojej sukienki tak zakamuflowanej, że nie było widać, iż jest to kieszonka i zaczęłam się mu przyglądać. Pomyślałam o Rachel, Harper, Percy'm, Annabeth... Może właśnie w tej chwili odpierają atak? A może któreś z nich leży umierając albo już martwe? Potem pomyślałam o Chaosie i krew się we mnie zalała. Jak on śmiał tak bezczelnie sobie przyjść do Obozu i wszystkich zmylić? Podniosłam wzrok i spojrzałam Nico w oczy.
-Chaos zobaczy, co to jest śmierć.

Godzinę później wjeżdżaliśmy furgonetką na Wzgórze Herosów. Posadzili mnie koło Angeliny, więc ja przez całą drogę starałam się myśleć o czymś innym. Myślałam o każdym z bogów. Przez ten krótki czas na Olimpie udało mi się lepiej poznać każdego z nich.
No i cóż, Zeus... czy obrażę Pana Niebios mówiąc, że spodobał mi się najmniej? Bez przerwy chodził w garniturach z tym swoim władczym spojrzeniem. Był taki... taki... zarozumiały? Jest królem olimpijczyków i uważa się za ważniejszego niż jest. No cóż...
Posejdona widziałam jedynie kilka razy, bo więcej czasu spędzał w swoim podwodnym pałacu, ale nawet przez ten czas udało mi się bardzo dużo razy pozazdrościć Percy'emu ojca. Jest miły, wyrozumiały, opiekuńczy... Chciałabym mieć takiego ojca.
Hera to dziwny Olimpijczyk. Niby fajna, ale kiedy coś idzie nie po jej myśli wpada we wściekłość i zaczyna drzeć się na byle kogo. Kiedyś Annabeth powiedziała mi, że dla niej jest ważna rodzina, ale idealna rodzina, a kto do niej nie pasuje ten według niej jest wyrzutkiem.
Moja matka o wiele przesadza z tą owsianką, którą podrzucała mi do jedzenia przy każdym posiłku. A oprócz tego ciągle zrzędzi, ciągle coś jej nie pasuje.
Ares jest fajny, ma ikrę i ciągle chce się bić, bez przewry opowiada jakieś żarty, może czasami słabe. Raz uczył mnie szermierki i przyznał, że radzę sobie nieźle jak na półboga i to córkę Demeter. Kiedy moja mama to usłyszała zrobiła się cała czerwona i przestała się odzywać do Aresa.
Atena mnie przeraża. Kiedy na mnie spoglądała tymi szarymi oczami starałam się uciekać jak najdalej. No i z nią się nie da kłócić. Zawsze ma rację.
Apollo też jest fajny. Oprócz tego że ciągle wymyśla poezję... Okropną poezję. Zwykle słuchał muzyki i pokazywał mi kciuk do góry. Nie wiem co o tym myśleć... Niestety jego siostry Artemidy nie udało mi się poznać. Była na jakiejś misji z Łowczyniami.
Hefajstos to zamknięty w sobie facet, który ma jakieś wonty do Aresa. Zapewne chodzi o Afrodytę.
A skoro o Afrodycie mowa, to ona nie dawała mi spokoju. Ciągle chciała chodzić na zakupy, malować, ubierać i czesać mnie jak lalkę. A jeśli nie, to oglądała telenowelę i krzyczała do telewizora.
Hermes ciągle latał z Zeusowymi sprawami, więc jego też nie udało mi się poznać.
A Dionizos, wiadomo siedzi w Obozie Herosów i nie jest najmilszym gościem. Leniwy to odpowiednie słowo.
Skupiłam myśli, kiedy zajechaliśmy na Wzgórze. Właściwie wszystko wyglądało... normalnie. Nie wiem, czego się spodziewałam. Wielkiej bitwy toczącej się po całym Obozie? Z Wielkiego Domu wbiegła Annabeth i wszystkich nas przytuliła. Oczywiście nawrzeszczała na mnie i przepraszała, że jej nie uwierzyłam.
Po ognisku wyznaczeni obozowicze poszli do patrol. Nie byłam wśród nich i poszłam spać. Sen przyszedł od razu.
Siedziałam w moim domu w kuchni, ale był on posprzątany, co było rzadkością. Piłam herbatę z tatą. A potem tata zamienił się w moją babcię.
-Twoja rodzina od zawsze była związana z przyrodą. - powiedziała.
Właściwie, to nigdy nie znałam mojego dziadka. Tata mówił, że był kimś ważnym dla przyrody. Potem umarł, ale nie wszyscy w to wierzyli. Zastanawiałam się, dlaczego ktoś nie wierzył w śmierć mojego dziadka. Hmm.
Potem nie piłam już herbatki z moją babcią, ale siedziałam na wzgórzu i patrzyłam się z góry na Chaosa i kilka drakain.
-Musi mieć przebudzenie doskonałe. - usłyszałam Chaosa. - Dziś rano zaatakujemy Obóz.
-Przynęta była doskonała! - usłyszałam syk innego stwora, ale go nie zobaczyłam. Jedna z drakain uniosła Chaosa który był teraz czymś w rodzaju balonika z którego wypompowano powietrze. Co się z nim stało? Moje oczy prawie wyszły na wierzch, kiedy drakaina chciała połknąć to, co było jeszcze przed chwilą Chaosem, ale następne potwory rzuciły się próbując odebrać jej... to coś. Bitwę wygrała inna drakaina i wrzuciła sobie to coś do ust. Oblizała się i wyszczerzyła do pozostałych. Chwilę potem jakaś empuza przyniosła... Chaosa. Takiego, jakiego znałam. Drgnął, jakby ktoś go poraził prądem i zaczął normalnie funkcjonować.
Obudziłam się, drżąc. Co to miało być? Nie miałam czasu na dalsze rozmyślania, bo usłyszałam odgłosy walki na dworze. Szybko się ubrałam. Zegar wskazywał siódmą rano. „Dziś rano zaatakujemy Obóz”, powiedział Chaos w moim śnie.
Wyskoczyłam z domku. Armia potworów maszerowała przez Wzgórze. Jakiś heros od strony wroga zerwał Runo z drzewa.
-Nie! - usłyszałam, jak ktoś krzyczy.
Sekundę potem wokół Obozu posypało się szkło.... Znaczy szkła nie było, ale to tak wyglądało. Potwory bez problemu przekraczały granicę.
Jak...?
Runo chroniło Obóz?
Kiedy spojrzałam na Runo, które znikało w tłumie potworów, coś sobie uświadomiłam.
Chyba znalazłam odpowiedź na to, dlaczego jestem specjalna.
Moja babcia w moim śnie powiedziała, że moja rodzina od zawsze była związana z przyrodą. Przypomniałam sobie, co mówiła mi kiedyś Annabeth, a potem przypomniałam sobie słowa taty. „Był kimś ważnym dla przyrody. Później umarł, ale niektórzy nie wierzyli w jego śmierć”. Nie byłam pewna, czy to możliwe. Przecież on nigdy nie miał dzieci ze śmiertelnikami. Czy to było możliwe? Ale o kogo innego mogło chodzić?
W każdym razie, jeśli się nie myliłam, to znalazłam odpowiedź.

Moim dziadkiem był (chyba) Pan.

piątek, 20 grudnia 2013

Percy Jackson Morze Potworów: Film

Oglądaliście? Podobał wam się? Mi bardzo, tylko Percy trochę za szybko się dowiedział o przepowiedni i w ogóle wszystko takie trochę pomieszane.

Piszcie swoje opinie w komentarzach.

Pierwsze co, to serdecznie przepraszam

Przepraszam, że blog został (po raz kolejny!!!) przeze mnie zaniedbany. Mam za dużo obowiązków a teraz jeszcze zaraz święta. Ehh...
Jestem okropną redaktorką i dobrze o tym wiem. Może po prostu usunę bloga, żeby go już więcej nie zaniedbywać?

Nie wiem, piszcie w komentarzach czy blog ma zostań czy mam go usunąć. Jednak jeśliby miał on zostać, rozdziały byłyby krótkie żebyście tak długo nie czekali. Ponadto muszę zaczynać rozdział XIII od początku bo moje kuzynki "przez przypadek" mi go skasowały... No cóż, w końcu XIII - trzynasty, musiał być pech.